sobota, 26 lutego 2011

Juli Zeh: "Ciemna materia"


"Relacja Sebastiana zakończyła się w pół zdania niczym urwana taśma. Kiedy oboje milczeli, na łączach słychać było szum. Oskar powiedział kiedyś, że cały wszechświat wypełniony jest szumem. Maike z kolei usłyszała gdzieś, że takie zakłócające szumy są powodowane założeniem podsłuchu. Przez jedną zwariowaną sekundę wydało się jej, że obie wypowiedzi oznaczają właściwie to samo". (195)

"Panie inspektorze, niech pan się rozsmakuje w tej myśli. Pan jest nieprawdopodobny. Ja jestem nieprawdopodobny. stanowimy przypadek o prawdopodobieństwie jeden do dziesięciu do potęgi pięćdziesiątej dziewiątej. Schilf, jedynka i pięćdziesiąt dziewięć zer! Tyle razy musi pan rzucić kostką, żeby przynajmniej raz wyskoczyło pańskie istnienie.

Od kiedy fizycy od mechaniki kwantowej doszli do wniosku, że przed momentem ich zaobserwowania najmniejsze cząsteczki istnieją nie w jednym, ale w wielu nakładających się na siebie stanach, idea multiwersów stała się nie tylko filozoficzną przyjemnością, ale spójną teorią. Ponadto zostawia ona człowiekowi wolną wolę. Dopóki więc dzięki swoim działaniom umiemy wytwarzać coraz to nowe uniwersa, nie jest istotne, jak bardzo w ramach poszczególnych światów możemy być zdominowani przez mechanizmy przyczynowo-skutkowe. To pozwala nam na zachowanie wolnej woli w kwestii własnych decyzji". (212)

"Truchtając na swoich szponach, dotarła do Europy ptasia grypa. Ptaki wędrowne roznoszą jej wirus aż po najdalsze zakątki świata. Martwe mewy spadają z nieba koło Hamburga. Ludzie uzbrajają się na wypadek epidemii. Wszystko co fruwa, zostaje zgładzone. Niebawem na jakiejś polanie leśnej spadnie na ziemię, wirując, ostatnie piórko, a potem już tylko inspektor Schilf jako jedyny będzie nosił w głowie żywe potasie jajo". (308)

Juli Zeh: "Ciemna materia" Wydawnictwo WAB Warszawa, 2009

http://www.wab.com.pl/?ECProduct=851

* * *

To wcale nie są najlepsze fragmenty, i to wcale nie jest najlepsza powieść Juli Zeh. A jednak Juli Zeh ma u mnie status najważniejszej współczesnej pisarki europejskiej (a więc i światowej), choćby i za te trzy akapity. A to dlatego, że:

1. Jej surrealistyczne metafory służą (o czym zapomina większość polskich autorów i krytyków) przekazaniu nieuchwytnych uczuć i emocji.

2. Buduje konflikty, moralne dylematy powieściowych światów wychodząc od najnowszych teorii naukowych, filozoficznych i socjologicznych.

3. W jednym akapicie potrafi przejść od historii gatunku, poprzez historię Europy, do osobistej, intymnej historii pojedynczego człowieka.

* * *

poniedziałek, 14 lutego 2011

Herbert Marcuse: "Eros i cywilizacja"

"Ojciec, ograniczony w rodzinie i swym jednostkowym autorytecie, o którym przesądza biologia, odradza się jako o wiele potężniejszy w postaci administracji chroniącej życie społeczeństwa oraz w postaci praw chroniących administrację. Te ostateczne i najbardziej wysublimowane wcielenia ojca nie mogą być obalone "symbolicznie", poprzez usamodzielnienie się: od administracji i jej praw nie można się uwolnić, wszak wydają się one najwyższym gwarantem wolności. Bunt przeciw nim byłby znów najwyższą zbrodnią - tym razem nie byłaby to bowiem rebelia przeciw despocie-zwierzęciu zakazującemu zaspokojenia, ale przeciw mądremu porządkowi, który zapewnia dobra i usługi dla coraz lepszego zaspokojenia ludzkich potrzeb. Rebelia jawi się teraz jako zbrodnia przeciwko całej ludzkiej społeczności i jako taka pozostaje poza nagrodą i poza odkupieniem".

Herbert Marcuse "Eros i cywilizacja" (1955, 1966), tłum. Hanna Jankowska, Arnold Pawelski. Warszawa 1998.

* * *

Ten fragment jeszcze mi odpowiada, ale co do reszty książki - mam wrażenie, że sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Eros został ucywilizowany, a sen Marcusego stał się jego koszmarem. Cywilizacja, zamiast wypierać popęd poprzez kontrolę - nauczyła się go wykorzystywać do kontroli nad jednostkami.

Miejsce pracy (wyrzeczenia, powstrzymanie zaspokojenia) zajęła konsumpcja (afirmacja, zaspokojenie popędu), miejsce niedostatku (powód wyrzeczenia) zajął nadmiar (przymus spełnienia).. I tak dalej, i tak dalej..

Oby ktoś mi udowodnił, że się mylę.. Bo inaczej.. zamknięcie zostało dokonane.. Już nie wyparcie i sublimacja, ale popęd i jego zaspokojenie to mechanizmy kontroli.

Obroną przed społecznym ego była anarchiczna siła libido. Ale czy pojedyncze ego może ochronić się przed społecznie wykorzystywanym libido? Brr..

* * *

wtorek, 8 lutego 2011

John Fowles: "Kanały czasoprzestrzeni"


"Człowiek jest zaklinowany pomiędzy swoje pragnienie społeczne i indywidualne. Sądzę, że "nemo", poczucie, iż jest się nikim lub niczym, może pozbawić nas rozsądku i przywieźć do przemocy. W całej historii ludzkości jest to ukryty motyw - owa nieznośna potrzebna udowodnienia, że jest się kimś - niezliczonych szaleństw i aktów przemocy"

‎"Dla mnie humanizm to w gruncie rzeczy hołdowanie niechęci czy pogardzie dla przemocy. Jest to w pewnym sensie filozofia kompromisu. Świat w chwili obecnej to rozdrażnione gniazdo os, na poziomie społecznym, politycznym i jednostkowym. Dla mnie najbardziej oczywistą ułomnością rodzaju ludzkiego, widoczną również w jego haniebnym stosunku do innych gatunków, jest jego brak humanizmu".
(John Fowles, wywiad, 1993)

John Fowles: "Kanały czasoprzestrzeni". Rebis, Poznań 2002.

* * *
Czemu wybrałem akurat te dwa cytaty? Chyba po to, żeby sprowokować ludzi na faceboooku... W zasadzie należałoby przepisać cały wywiad, każdy jego fragment stanowi jakieś oświecenie i pełne, harmonizujące rozpoznanie. Już dawno nie czułem takiego szacunku i podziwu, a jednocześnie odpowiedniości i bliskości z tym, kim mógłbym się stać, gdyby nie moja niezbyt szczęśliwa biografia i niskie skłonności... Tak, poczucie bliskości - nie z intelektualista, nie wielkim pisarzem - ale z humanistą, dążącym do pojednania, duszy, umysłu i natury. Cały ten wywiad mógłby być moim artystycznym credo - ale czuję, że trudno będzie mi do niego dorosnąć w tym wcieleniu.

* * *
W odpowiedzi do pierwszego fragmentu ktoś podesłał mi taki cytat z Williama Faulknera:

"The aim of every artist is to arrest motion, which is life, by artificial means and hold it fixed so that a hundred years later, when a stranger looks at it, it moves again since it is life. S...ince man is mortal, the only immortality possible for him is to leave something behind him that is immortal since it will always move. This is the artist’s way of scribbling “Kilroy was here” on the wall of the final and irrevocable oblivion through which he must someday pass."

Takie podejście jest mi kompletnie obce, dla mnie reprezentuje to, czym jest: hałaśliwą, młodzieńczą kulturę amerykańską, wciąż w wyścigu do pierwszego miejsca (może dlatego, że jest ostatnia). Ale tego nie mogłem napisać, nie chciałem wzbudzać kłótni z kimś nieznajomym... Odpisałem więc w sposób bardziej abstrakcyjny i stonowany:

"rozumiem. ale mnie bliższy Fowles niż Faulkner. cóż, to chyba odwieczna opozycja natury i umysłu. kultury greckiej i kultury rzymskiej: panta rhei i non omnis moriar.. chyba - bo tak strzelam na rybkę.."

* * *