Jorge Luis Borges, projektant
ogrodów
Jorge
Luis Borges, potomek szacownej rodziny plantatorów, urodził się 24 stycznia 1904
r., w Palermo, tradycyjnej dzielnicy Buenos Aires. Jako smukły i silny młodzieniec,
uwielbiał uprawiać szermierkę i jeździć konno, przemierzając majątek ziemski
swoich rodziców. W roku 1922 podjął studia na wydziale architektury Uniwersytetu
w Buenos Aires. W 1924 r. przerwał naukę, prawdopodobnie ze względu na
przelotny romans z Luizą Catalano. Owocem ich relacji był nieślubny syn, Eduardo.
W latach
1925-1930 Borges odbył podróż po Europie. Zatrzymał się w Paryżu, gdzie poznał
piękną i niezwykłą kobietę, malarkę i pisarkę, Valerię Kisling. Ich burzliwy
związek stał się na krótko legendą Paryża. Wyjechali z Paryża na południe
Francji, gdzie ostatecznie rozstali się na Lazurowym Wybrzeżu. Rozczarowany Borges
wrócił do Argentyny. Jednak wizyta w Europie wywarła trwały wpływ na jego dalsze
życie.
Kiedy
w 1931 r. Borges z powrotem znalazł się w Argentynie, dokończył studia
architektoniczne i wyspecjalizował się w projektach willi oraz luksusowych
hoteli dla klasy wyższej. Zaprojektował siedzibę klubu golfowego „Cuatro
Estaciones” w La Regoleta, ekskluzywnej dzielnicy Buenos Aires. W 1937 r. założył
własne biuro projektowe. Rok później ożenił
się z Cristiną Alvarez Rodríguez, dziedziczką fortuny i potomkinią nobliwego
argentyńskiego rodu. Doczekali się dwojga dzieci.
W trakcie
II wojny światowej, w 1942 r. Borges ponownie nawiązał kontakt z Valerią Kisling.
Zapewne dzięki jego zabiegom, udało się zdobyć miejsca na statku z Portugalii
do Buenos Aires dla niej samej oraz kilku jej przyjaciół. Cała operacja odbyła
się w tajemnicy przed rodziną i klientami biura projektowego. Po II wojnie
światowej, w 1946 r. prezydentem Argentyny został Juan Perón. W tym czasie
Borges projektował już największe hotele
w argentyńskich uzdrowiskach, między innymi Hotel das Cataratas w Belmond nieopodal
wodospadu Iguazu.
Na
początku lat 50. Borgesowie przenieśli się do własnego majątku na prowincji. Jorge
Luis Borges, wysoki, szczupły mężczyzna, o wyciosanej jakby z kamienia twarzy, nosił
się prosto, poruszał się szybkim, posuwistym krokiem. W owym czasie, Jorge Luis
Borges zajmował się głównie projektowaniem budynków luksusowych resortów, kurortów i willi dla prominentów z
rządu Juana Peróna.
W 1952
roku Borges został przewodniczącym zespołu projektowego, który rozbudował uzdrowisko
Villa Epecuén. Miasto znajdowało się nad brzegiem wielkiego słonego jeziora w
centralnej prowincji kraju, 570 km na południowy-wschód od Buenos Aires. W
latach 20-ych XX w. był to słynny kurort uzdrowiskowy założony w miejscu zwanym
Laguna Epecuén. Od wieków sądzono, że wody jeziora Epecuén mają lecznicze
właściwości. Nawet sama nazwa w tłumaczeniu oznacza „Źródło długowieczności”. Villa
Epecuén było popularną miejscowością wypoczynkową aż do lat 50. i 60., kiedy
stało się masową atrakcją turystyczną.
W
owym czasie, w życiu Borgesa musiało wydarzyć się coś tajemniczego, bowiem w
1958 r., w wieku pięćdziesięciu czterech lat, porzucił żonę z dwojgiem
dzieci, po czym wyjechał ze swą dawną
kochanką, czarnowłosą Valerią Kisling. Początkowo podróżowali przez kilka
miesięcy po Europie, a stamtąd udali się do Stanów Zjednoczonych. Przemierzyli cały kontynent
północnoamerykański, aż dotarli do Kalifornii. Ostatecznie zatrzymali się w Las
Vegas. W 1961 r. wrócili do Argentyny.
Po powrocie, Borges podjął pracę jako urzędnik w Ministerstwie
Transportu. W tym czasie, pewnego dnia 1964 r., u zbiegu ulic Buenos Aires nieomal
wpadł na Luizę Catalano, swoją kochankę z czasów studiów. Znał jej dalsze losy.
Przeżyła obyczajowy skandal, przerwała studia i musiała udać się na prowincję. Ostatnio
jej syn wyjechał do USA, gdzie ukończył architekturę na Harwardzie i został
najwybitniejszym oraz najgorliwszym uczniem Franka Lloyda Wrighta. Obecnie Luiza
Catalano pracowała jako sekretarka w urzędzie. Kobieta szła wprost na niego. Borges,
w odczuciu niezwykłego dla niego niepokoju, schronił się do najbliższego
budynku. Trafił do Biblioteki Narodowej. W sieni natknął się na niezwykłego przechodnia.
Wysokiego, starszego mężczyznę wspartego na lasce, obdarzonego surową, ale
szlachetną twarzą o pociągłych rysach. Dostojnego i ostrożnego. Jego oczy umykały
w bok, zamglone, jakby zwrócone do wewnątrz. Ten człowiek kogoś mu przypominał.
Jorge Luis szybko wyszedł z budynku.
W
1973 r. zaszedł epizod, który odmienił jego los. Wówczas wyszła na jaw sprawa
sprzed lat. Z Argentyny uszedł poszukiwany przez prawicowe bojówki zwolenników Peróna,
Macedonio Fernández, znajomy rodziny Borgesów jeszcze z czasów przedwojennych. Jorge
Luis prawdopodobnie pomógł w ucieczce przyjaciela. Zapewne umieścił go ze sfałszowanym
paszportem na pokładzie prywatnego samolotu lecącego do Las Vegas. Borges był
przesłuchiwany, jednak do niczego się nie przyznał. W odwecie, Valeria Kisling
została oskarżona o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych. Osądzona i
uznana za winną, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Nigdy jej nie
odnaleziono.
W
podeszłym wieku, Jorge Luis Borges, emerytowany naczelny architekt krajobrazu prowincji
Buenos Aires, osiadł w domu z własnoręcznie zaprojektowanym ogrodem. Przeszedł
już długi proces sądowy ze swoją byłą żoną. Spotykali się przy okazji uroczystości
rodzinnych ich dzieci. Jeden z ich synów zmarł na nowotwór. Nie pomogła
protekcja wysoko postawionych urzędników. Valeria Kissling była jego ostatnią wielką
miłością. Od czasu jej zginięcia, wycofał się z życia publicznego. Projektował
ogrody dla swoich dawnych przyjaciół. Tych, którzy zdołali przetrwać czasy
dyktatury i przewrotów, zmiany władzy i czystki polityczne. Niekiedy spotykali
się jeszcze w sekrecie. I sekretnie Borges projektował dla nich ogrody.
O
tym, że kurort Villa Epecuén zalała powódź, dowiedział się nie z gazet, ale z
czyichś ust. Pewnego pochmurnego, zimowego ranka powiedział mu o tym jeden z
dawnych prominentów Peróna, który teraz ukrywał się w willi z ogrodem,
zaprojektowanym przez Borgesa. Mężczyzna
mówił miarowym, cichym głosem. Długotrwałe deszcze doprowadziły do erozji
kamienne mury otaczające miasto. Po latach świetności, pewnego dnia wydarzyła
się niespodziewana tragedia. 10 listopada 1985 r., słone wody Laguny Epecuén
przerwały tamy i zalały miasteczko Epecuén. Teren całego uzdrowiska znalazł się
pod wodą i zaniechano jego odbudowy. Miasto zniknęło.
Ten
sam człowiek, który powiadomił go o katastrofie w Villa Epecuén, tydzień
później doznał zawału serca. Nie odebrał już telefonu od Borgesa. Zaprojektowany
dla szarej eminencji minionej dyktatury, ogród zdziczał, pozostawiony samemu
sobie. Ogrodzenie zapadło się, a ruchome elementy architektury zostały
rozkradzione. Ogród zarósł dziką roślinnością, wreszcie puszcza tropikalna
wdarła się na teren posesji i pochłonęła ją. Po kilku latach ze wspaniałej
willi i ogrodu nie zostało ani śladu. Skończyła się pewna epoka.
W
ostatnich dniach życia Borges rzadko wychodził z domu. Spędzał wieczory, jedząc
kolację na tarasie, z widokiem na ogród i nocne niebo pełne gwiazd. Odpoczywał
od swojego ostatniego projektu, drewniano-szklanego domu na zboczu zalesionego
wzgórza. Budynek miał powstać w 1988 roku, nad brzegiem rozległego, mglistego
jeziora u stóp gigantycznych, wyniosłych gór, na skraju Parku Narodowego Nahuel
Huapi.
Pewnej
wiosennej nocy Borges rozmyślał, siedząc na tarasie pod rozgwieżdżonym niebem,
naprzeciw misternej konstrukcji ogrodu niknącego w ciemności. Kończył życie usatysfakcjonowany
i spełniony. Jego pasją były ogrody.
Chciał dać ludziom piękno i wytchnienie. I udało mu się. Stwierdził, że przeżył
swoją egzystencję w zgodzie ze sobą i ze światem. Miał życie pełne kochanek,
dzieci i przyjaciół. Pełną przygód, ekscytującą podróż. I teraz znalazł się pośród
gwiazd. Jak dotarł do tego miejsca? Podążał wciąż przed siebie. Czy uległ władzy?
Nie, zdrajcą nigdy nie był. Miał również trudny okres, kiedy został urzędnikiem
w ministerstwie, musiał zerwać dawne kontakty i przyjaźnie. Może dlatego stał
się nieprzystępny. Jednak zawsze podążał za swymi pragnieniami.
„Przeżyłem
godne życie”, stwierdził. „Zasmakowałem wszelkich wrażeń. Pomagałem innym,
dawałem miłość, nikogo nie zdradziłem. Byłem lojalny. Zapisałem się w ludzkich
sercach i w pamięci, choć serca są zmienne, a pamięć blednie… Wkrótce umrę.
Kosmos zasklepi się nade mną, kurtyna rzeczywistości zapadnie za mną. Czas zabliźni
się, jakbym nigdy nie istniał. Powierzchnia wygładza się. Zbliża się spokój
nieistnienia”.
Poczuł
oślepiający ból w ramieniu, który przeszył go jak błyskawica. Uniósł do oczu
swoją lewą rękę. Bez zdziwienia zauważył, jak skóra stała się wiotka i
przezroczysta, ukazując organy wewnętrzne, które bladły i nikły w jego oczach.
Z nieznaną radością zanurzył się w deszczu światła. Jeszcze raz spojrzał
na swoje ręce. Najpierw skóra, a potem całe ciało stawało się przezroczyste. Ujrzał
znikające ramiona, rozpływającą się klatkę piersiową, biodra, spod których
prześwitywało krzesło. W głowie czuł zamęt, radosną euforię zapomnienia. Jego
myśli, tak jak jego wspomnienia, również stawały się przezroczyste. Z trudem
uświadamiał sobie, co się stało. Co on tu robił? Skąd się tu wziął?
Nagle,
w jednym tchnieniu, zapomniał swojego imienia.
Ze
zdziwieniem uniósł brwi, których już nie było.
* *
*