IN MEMORY OF JERZY CZURAJ
Muzyka i film na Dworcu Centralnym
Niedziela 13.12.2009
godz.19.30:
"TWARDOŚĆ PRZESTRZENI"Film o twórczości Jerzego Czuraja
realizacja: Marcin Kossowski
amok & eRefeN
Tranzyt Session: Passengers
* * *
W zakamarkach aluminiowego, ażurowego odwłoka Centralki, w miejscu niemal tajnym, do którego trzeba kluczyć jak do wnętrza ślimaczej muszli, STEP założył nową galerię. Dawny bar na antresoli, między nieczynną ubikacją a nieczynnymi kasami przedsprzedaży, w zapomnianym zaułku, długie, przeszklone pomieszczenie, wychodzące na taras ponad parkingiem.
Od wejścia rzucają się w oczy duże, kwadratowe obrazy wykonane z rozmontowanej broni: pistoletów, rewolwerów, karabinów. Z metalowych części powstały abstrakcyjne kompozycje przypominające jakieś śmiertelnie groźne skrzydła, czy zabójcze metalowe wachlarze. Monika poczuła wobec nich dreszcz przestrachu.
Zagraliśmy z Amokiem dwie długie suity - jedną pod fotografie obrazów Jerzego Czuraja, drugą do filmu o J.C.
Płynne pogłosy przeszły łagodnie w delikatnie dubowy rytm, z brylującą ponad nim gitarą Andrzeja i moimi rytmicznymi, transowymi klawiszami. W pewnym momencie rytm wyznaczała melodia sampli - gitary basowej i głosu, tworząc niemal niesłyszalne, ale nieodzowne "skaczące" tło. Do tego nieregularne riffy Andrzeja.
Druga suita była już bardziej poważna. Powtarzające się pojedyncze akordy klawiszy, wyznaczały transową, skoczną "melodyjkę" - jak nazwał to Andrzej, a pod nią pulsowała stopa i talerze. Do tego nieregularne, drapieżne i dynamiczne dźwięki gitary Amoka (tzn. gitara należy do Jackowskiego, przez rok z nami grała, teraz Turczynowicz musi ją oddać), które wstrzeliwały się na wyższy poziom, nie pozwalały nam ugrzęznąć w "miękkich" brzmieniach acid jazzu. Koniec był zaskakujący dla mnie samego. Płynne, "rozespane", liryczne dźwiękowe pejzaże zamieniły się w drapieżny, pełen niepokoju lot. Pół godziny ukojenia i potem minuta niepokojących, szarpiących dźwięków, z których wyłaniały się mechaniczne sygnały, jakby aparatury medycznej.
Przyszło kilka osób, dość wytrawnych słuchaczy. Czuli się dobrze, wyczuwałem ich uwagę, w pewnym momencie spojrzałem w bok i zobaczyłem nieznanego faceta, który najpierw spoglądał na mnie ze zdziwieniem, a potem siedział z zamkniętymi oczami, i wcale nie spał. Znowu udało nam się kogoś porwać...
Ja sam, jak zwykle potem, czułem się bezsilny, bezbronny i wyczerpany - jak prawdziwe medium.
* * *
fragmenty sesji tutaj:
Tranzyt Session 13.13.09
* * *