wtorek, 25 maja 2010

Uwikłany


Znalazłem się wczoraj w czyimś śnie. Pośród niedokończonych kształtów, niedorzecznych myśli, w pastelowej mgiełce odległych powiązań, niczym pajęczyna, wyłaniająca się z dymnej szarości.
Znalazłem się wczoraj w czyimś śnie. Utrwalony, zatrzymany w czyichś źrenicach. Dziwnie kompletny, utrwalony w jednym geście, z emocjami wtopionymi w rysy twarzy, mała figurka, laleczka utkana ze wspomnień i wyobrażeń.
Podwodny świat. Sny, których nie pamiętamy. Sny, w których się spotykamy. Dziwny budynek, korytarz, wiele pomieszczeń, sale, jak w szkole. Wewnętrzny dziedziniec. Ktoś znajduje się w innej części budynku. Ludzie zbliżają się, chciałbym ich uniknąć.
Jak się tam znalazłem? Nie wiem – ale wiem, że muszę uciekać. Wymykam się od samego siebie. Wyślizguję się ze swojej skóry, wyśnionej przez kogoś innego. Jeśli jestem wyobrażony, jestem zapomnianym słowem, jestem symbolem.
Moje myśli zerwały się z uwięzi i zaczęły fruwać swobodnie w mojej głowie. Szybko znalazły otwory i wyleciały na zewnątrz. Do każdej z nich przymocowane są, jak za sznurki, różne pragnienia i nadzieje. Mój wzrok goni za nimi.
Blaknę, wyssany z powrotem do realnego świata. Nadchodzi jawa… Słoneczny wiatr!

* * *

Brak komentarzy: