Mgławice
wędrowne
Jak mgławice możliwości
Unosimy się nad
pajęczyną naszego miasta.
Jak strumienie czystej
świadomości
Wpływamy w deltę naszego
snu.
Spotykamy się wśród
dryfujących złudzeń,
Razem wspinamy się na
wyżyny bezdechu.
Zatrzymaj się, odwróć
głowę i zamknij oczy,
Zabierzemy się w
momentalną podróż wyobraźni.
Wśród zielonych garbów
zatoki Ha Long
Wyruszymy na połów
kolczastych serc radości.
Tam, gdzie fale
rozbijają się o trotuar Malecón,
Założymy religię
pierwotnego śmiechu i roztańczonej maski.
Wzdłuż wąskiej ścieżki
północnego światła pójdziemy do Old Tjinko,
Gdzie pokłonimy się
najstarszemu drzewu świata.
Spod kwitnących
pomarańczy na skwerach Sewilli
Będziemy wrzucać okruchy gwiazd w studnię nocy.
Na Jukatanie pełnym
podziemnych jezior
Zamieszkamy w kamiennym
domu i uszyjemy płaszcz dla słońca.
Wśród dębów i oliwek na
wyspie Naxos
Nauczymy się zbierać dziki
miód i ujeżdżać kozły,
I dotrzemy aż do
ostatnich klifów Ziemi Ognistej,
Aby odczytać niemożliwą
przyszłość z zorzy polarnej.
Powabny eukaliptus, rześka
limonka i upojna szałwia,
Zapachy będą naszymi
żaglami.
Lubieżne koty, zuchwałe
papugi i wyniosłe jaszczurki
Zostaną naszymi
tłumaczami i przewodnikami.
A kiedy wrócimy do
siebie, kołując w równoległych żłobieniach zmyślonego czasu,
Zgubimy te przebłyski wieczności
jak ziarna ulotnej nadziei.
* * *
Zadymione
lustra
W roztargnione
otchłanie niepewności
zapadają się pomniki
zagubienia
nade mną cyfrowe
projekcje bezwładu
nie znam odpowiedzi
Mówisz by powstrzymać
przemijanie
biegniesz by uciec od
siebie
uderzenie zamiast
dotyku
nie znasz odpowiedzi
Zgiełk krwi i rozpacz wyczerpania
bezdomni czekają za
drzwiami
kolejna ofiara
wypchnięta z szeregu
nikt nie zna odpowiedzi
Poza zasięgiem sieci kontroli
księżyc jak twarz
starej kobiety
zawiera w sobie esencję
światła
połyka wszystkie
odpowiedzi
* * *