sobota, 4 sierpnia 2018

Zadymione lustra




Mgławice wędrowne

Jak mgławice możliwości
Unosimy się nad pajęczyną naszego miasta.

Jak strumienie czystej świadomości
Wpływamy w deltę naszego snu.

Spotykamy się wśród dryfujących złudzeń,
Razem wspinamy się na wyżyny bezdechu.

Zatrzymaj się, odwróć głowę i zamknij oczy,
Zabierzemy się w momentalną podróż wyobraźni.

Wśród zielonych garbów zatoki Ha Long
Wyruszymy na połów kolczastych serc radości.

Tam, gdzie fale rozbijają się o trotuar Malecón,
Założymy religię pierwotnego śmiechu i roztańczonej maski.

Wzdłuż wąskiej ścieżki północnego światła pójdziemy do Old Tjinko,
Gdzie pokłonimy się najstarszemu drzewu świata.

Spod kwitnących pomarańczy na skwerach Sewilli
Będziemy wrzucać okruchy gwiazd w studnię nocy.

Na Jukatanie pełnym podziemnych jezior
Zamieszkamy w kamiennym domu i uszyjemy płaszcz dla słońca.

Wśród dębów i oliwek na wyspie Naxos
Nauczymy się zbierać dziki miód i ujeżdżać kozły,

I dotrzemy aż do ostatnich klifów Ziemi Ognistej,
Aby odczytać niemożliwą przyszłość z zorzy polarnej.

Powabny eukaliptus, rześka limonka i upojna szałwia,
Zapachy będą naszymi żaglami.

Lubieżne koty, zuchwałe papugi i wyniosłe jaszczurki
Zostaną naszymi tłumaczami i przewodnikami.

A kiedy wrócimy do siebie, kołując w równoległych żłobieniach zmyślonego czasu,
Zgubimy te przebłyski wieczności jak ziarna ulotnej nadziei.

* * *



Zadymione lustra

W roztargnione otchłanie niepewności
zapadają się pomniki zagubienia
nade mną cyfrowe projekcje bezwładu
nie znam odpowiedzi

Mówisz by powstrzymać przemijanie
biegniesz by uciec od siebie
uderzenie zamiast dotyku
nie znasz odpowiedzi

Zgiełk krwi i rozpacz wyczerpania
bezdomni czekają za drzwiami
kolejna ofiara wypchnięta z szeregu
nikt nie zna odpowiedzi

Poza zasięgiem sieci kontroli
księżyc jak twarz starej kobiety
zawiera w sobie esencję światła
połyka wszystkie odpowiedzi

* * *

Brak komentarzy: