Kształt światła
Wyrwani ze zgiełku bezbarwnych niepokojów
obciążeni niewygodnym bagażem ambicji
wyruszają na odkrycie samych siebie
w metalowych puszkach grzechoczą pytania
Obym jak najdłużej pozostał bez odpowiedzi
Przed wyniośle białą płaszczyzną
w oparach zmęczenia opada ze mnie przeszłość
Opróżniony z siebie podążam za gestem
by dotykiem odkryć kształt światła
Z niewielkiego prostokąta wyłaniają się
obnażone ciała i rozrzucone przedmioty
Proporcje i rezonanse krystalizują
w jednorodną całość z różnorodnych części
tak jak przyszłość jest głęboka i przejrzysta
trzeba tylko bez lęku patrzeć w głąb własnego serca
* * *
Rozproszenie
Powidoki kostnieją w prześwitach pamięci
barwy gasną w sieci czasu
Na krawędzi negatywnej przestrzeni możliwości
dotknąłem oślepiającego promienia
Każdy następny ruch będzie zwiastunem katastrofy
Wyszczerbiony horyzont wątpliwości
grzęźnie wśród peryferii apatii
W entropii stygnących uczuć
słabną relacje między punktami
W tle ziarnista faktura rezygnacji
Wykluczony z własnej utopii
zanurzam się w zimną wilgotną sierść nocy
Zamroczony kołysaniem mechanicznego komfortu
podnoszę spod nóg ułamek imienia
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz