(fragment poematu "Lucifer")
Niech twoje serce otworzy się na obce głosy
niech twoje płuca wskrzeszą roztrwoniony blask
niech twoje biodra rozpalą przypadkową wodę
niech twoje oczy przyjmą nieznane obrazy,
niech stanie się jasne co kryje się na dnie
niech stanie się jasne kiedy mówię do ciebie:
obudził się w pustym pokoju twego domu
obudził się w bagażniku twego samochodu
obudził się w twojej przezroczystej głowie,
obudził się wezbrany światłem.
obudził się – i przetarł oczy
wezbrane światłem wschodnich i zachodnich
horyzontów morza szczytów górskich
plaż kotlin i nocnych klubów neonów
świateł ruchu twojego uśmiechu twojej piosenki,
obudził się wysmagany światłem.
Obudził się w twojej głowie
spływa po nim dreszcz
unieruchomionych zdarzeń,
obudził się w twojej głowie
spłynie na ciebie potęga i entuzjazm,
obudził się przecież w twojej przezroczystej głowie
wysmagany światłem w twoim uśpionym ciele.
to dziecko jest oślepiająco piękne
płonący tancerz wirujący skoczek,
to dziecko w cesarskich szatach
to niewinność to okrucieństwo.
u nasady korzenia zajaśniało
nasienie nieoczekiwanego poranka
pragnienia i radości i oddalenia,
pełgające ogniki proporczyki fantazji
wstają by strawić twoją korę twoje próchno.
obudził się przecież w twojej głowie
wkoło wirujący ogień,
przetarł oczy na czole wirujący ogień
na spoconym czole ognisty taniec.
* * *
(napisane koło 2000 r.)
wtorek, 30 czerwca 2009
niedziela, 14 czerwca 2009
Neonowy kosmos
(fragment poematu „Rozdroże”)
Neonowy kosmos
Z
BŁękitNej przestrzeni
odpadłeś i wbity w ziemię
patrzysz oniemiały,
jak świat cały swej różnorodności
rozpostarł skrzydła!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy!
całkiem nowe poranne dzwony,
jaki nowy poranny wiatr i słońce na niebie!
Całkiem nowe poranne zaśpiewy Dyżurnej Ruchu,
jaki nowy poranny asfalt i stukanie obcasów,
całkiem nowe poranne okna!
Snop jasnego światła, a potem
grejpfrut zachodzącego słońca
i cytryna wschodzącego księżyca.
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże, a ty taki głodny,
taksówki, neony, rozświetlone wieżowce,
reklamy, luksusowe sklepy, nocne bary i banki
i dużo dobrego jedzenia i nowe modne ciuchy!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy!
wszystko nowe i świeże i słodkie,
a ty taki głodny! Zapatrzony pasażer,
na przednim siedzeniu auta,
chciałbyś eksplodować prosto
w neonowy kosmos!
eksplodować prosto
między neonowe gwiazdy!
Wszystko nowe! ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże! a ty taki głodny!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże, a ty taki głodny.
A kiedy wyczerpany zamykasz oczy,
pod powiekami zjawiają się i nikną
iskrzące punkty, rozbłyski srebrnego światła;
każdy punkt to jedno istnienie, rozsiane w kosmosie,
i wszystkie pulsują pod okiem stworzenia,
wszystkie drżą przed sierpem zniszczenia;
a ty biegniesz tam, gdzie największy ruch,
biegniesz śpiewając: „nie, nie, nie,
nie, nie chcę wracać do domu,
wolę zostać z wami, na Rozdrożu,
pójdźmy razem gdzieś, zabierzcie mnie,
zabierzcie mnie
na drugą stronę lustra,
poczekajcie na mnie na Rozdrożu,
zabierzcie mnie
tak nisko, jak się da,
zabierzcie mnie wysoko gdzieś,
nie, nie, nie chcę wracać do domu!”
A na samym dnie
rozkołysanego morza dusz,
żywy rdzeń światła,
niezdarny jak starzec,
i równie przejęty jak dziecko,
zbiera pianę lamentów,
zbiera perły radości i korale ekscytacji.
napisane koło 2005 r.
* * *
Neonowy kosmos
Z
BŁękitNej przestrzeni
odpadłeś i wbity w ziemię
patrzysz oniemiały,
jak świat cały swej różnorodności
rozpostarł skrzydła!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy!
całkiem nowe poranne dzwony,
jaki nowy poranny wiatr i słońce na niebie!
Całkiem nowe poranne zaśpiewy Dyżurnej Ruchu,
jaki nowy poranny asfalt i stukanie obcasów,
całkiem nowe poranne okna!
Snop jasnego światła, a potem
grejpfrut zachodzącego słońca
i cytryna wschodzącego księżyca.
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże, a ty taki głodny,
taksówki, neony, rozświetlone wieżowce,
reklamy, luksusowe sklepy, nocne bary i banki
i dużo dobrego jedzenia i nowe modne ciuchy!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy!
wszystko nowe i świeże i słodkie,
a ty taki głodny! Zapatrzony pasażer,
na przednim siedzeniu auta,
chciałbyś eksplodować prosto
w neonowy kosmos!
eksplodować prosto
między neonowe gwiazdy!
Wszystko nowe! ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże! a ty taki głodny!
Wszystko nowe, ty też całkiem nowy,
wszystko nowe i świeże, a ty taki głodny.
A kiedy wyczerpany zamykasz oczy,
pod powiekami zjawiają się i nikną
iskrzące punkty, rozbłyski srebrnego światła;
każdy punkt to jedno istnienie, rozsiane w kosmosie,
i wszystkie pulsują pod okiem stworzenia,
wszystkie drżą przed sierpem zniszczenia;
a ty biegniesz tam, gdzie największy ruch,
biegniesz śpiewając: „nie, nie, nie,
nie, nie chcę wracać do domu,
wolę zostać z wami, na Rozdrożu,
pójdźmy razem gdzieś, zabierzcie mnie,
zabierzcie mnie
na drugą stronę lustra,
poczekajcie na mnie na Rozdrożu,
zabierzcie mnie
tak nisko, jak się da,
zabierzcie mnie wysoko gdzieś,
nie, nie, nie chcę wracać do domu!”
A na samym dnie
rozkołysanego morza dusz,
żywy rdzeń światła,
niezdarny jak starzec,
i równie przejęty jak dziecko,
zbiera pianę lamentów,
zbiera perły radości i korale ekscytacji.
napisane koło 2005 r.
* * *
Sonet do Wielkiej Bogini
(fragment poematu "Rozdroże")
Sonet do Wielkiej Bogini
O Pani, której pragnie się, im bardziej odległa,
Twe imię trzykroć wielkie, jak jasne topole,
Kryje się w nim namiętny wrzosowiska fiolet,
I majestat mądrości w srebrnej jodły igłach!
Kolumny Twej świątyni żywe i sprężyste,
Białe jak słupy światła spływające łaską,
Kuszą słodką czerwienią, trującą bo boską,
Zasypiają pod ziemią w czarnej głębi czystej.
Chodźcie w głąb zapomnienia, jak leśny mech miękki,
I poprzez trans współczucia, wzajemne oddźwięki
Radością lub bólem wibrujących cząstek,
Stańcie się niewidzialni, jak spacja, znak pustki
W świętych wersetach lasu, ślad tchnienia na lustrze,
Nim energii kształt inny z powierzchni was zetrze!
napisane koło 2005 r.
* * *
Sonet do Wielkiej Bogini
O Pani, której pragnie się, im bardziej odległa,
Twe imię trzykroć wielkie, jak jasne topole,
Kryje się w nim namiętny wrzosowiska fiolet,
I majestat mądrości w srebrnej jodły igłach!
Kolumny Twej świątyni żywe i sprężyste,
Białe jak słupy światła spływające łaską,
Kuszą słodką czerwienią, trującą bo boską,
Zasypiają pod ziemią w czarnej głębi czystej.
Chodźcie w głąb zapomnienia, jak leśny mech miękki,
I poprzez trans współczucia, wzajemne oddźwięki
Radością lub bólem wibrujących cząstek,
Stańcie się niewidzialni, jak spacja, znak pustki
W świętych wersetach lasu, ślad tchnienia na lustrze,
Nim energii kształt inny z powierzchni was zetrze!
napisane koło 2005 r.
* * *
Subskrybuj:
Posty (Atom)