Canaima, Salto Angel
4.02.12, sobota - 7.02.12, wtorek
Człowiek to dziwne zwierzę. Nie ma kłów ani pazurów, nie ma sierści ani mocnych mięśni, nie jest szybki ani niezbyt dobrze widzi w ciemności. Ma natomiast ogromny łeb i sprawne łapy. Dzięki nim robi różne narzędzia. I dlatego potrafi wyryć tunel pod górą, potrafi wzlecieć wyżej niż ptaki, przepłynąć niedostępne rzeki, przeżyć w dżungli.
Z Carúpano rozklekotanym autobusem trafiliśmy do Ciudad Bolivar. Już na miejscu, na samym dworcu udało nam się wykupić trzydniową podróż do Canaimy. Lot awionetką ponad zielonymi wzgórzami i bezkresnymi rozlewiskami. Podróż indiańską łodzią w górę wartkiej, wściekłej rzeki, w kapokach i z duszą na ramieniu. Nocleg na hamakach w szałasie w środku tropikalnego lasu, a o wschodzie słońca spacer do wodospadu. Salto Angel, najwyższy wodospad na świecie, strumień wody spływający jakby prosto z nieba, zamienia się w ulotną mgłę, pomiędzy prehistorycznymi, płaskimi górami tepuy, wznoszącymi się pośród niezwykłego, archaicznego krajobrazu Gran Sabany. Ciemnozielone, gęste, tropikalne lasy, zawiłe rozlewiska rzek, pionowe urwiska i płaskie szczyty, krajobraz, który przypomina początki człowieka, zaginiony świat. Wracamy do wioski nieco oszołomieni. Następny dzień spędzamy w rajskiej lagunie, spacerujemy indiańskimi ścieżkami i kąpiemy się pod olśniewającymi wodospadami.
Fantastycznie bujna roślinność, kręte i wartkie rzeki, majestatyczne skaliste góry, wyglądające jakby spływały prosto z nieba, bajeczne laguny i wodospady, ciche indiańskie wioski i rozedrgane kolonialne miasta, rozświetlone słońcem dni i głębokie wieczory pulsujące muzyką. A kiedy zasypiamy, wracamy do domu. Mieszkamy w swoich snach. Nasze sny są naszym domem.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz