to taki taniec,
tango lub polka,
od kochanka do kochanki,
od ściany do ściany,
między stolikiem a lampą,
pod orłem białym.
ale wszystko już się
zużyło dawno temu,
kochanek w grobie,
kochanka w szpitalu,
stoliki na śmietniku,
lampa na złomie,
a orzeł sprzedany.
zostały tylko taneczne kroki,
tango lub polka,
jak stara melodia,
w głowie się kreci
w kółko i w kółko,
jak dawny szlagier,
wyblakły plakat,
stary kalendarz.
w kółko i w kółko.
na pustej scenie
do pustej widowni
* * *
piątek, 26 lutego 2010
poniedziałek, 22 lutego 2010
Ciepła wilgoć
Ciała płynące strumieniem. Strumień płynących ciał. Ciała śniące, odurzone ciała, nieświadome siebie. Ocierają się o siebie, rozpychają się, wyginają, odkształcają. Lekko napierają na siebie. Jedne mają zmrużone oczy, inne całkiem zamknięte, jeszcze inne szeroko otwarte i wpatrzone w przestrzeń. Razem tworzą żywą, ruchomą mozaikę, organiczny kalejdoskop. Miękko popychają się, łagodnie ciągną. Płyną w dół. Płyną w górę. Dryfują, wirują, obracają się.
Otacza je ciepła wilgoć, ciepłą wilgocią opływają, spojone ciepłą wilgocią ciała. Pot, ślina, płyny intymne. Jedne lgną do niej, inne nią promieniują. Rozpływają się w niej. Oddechy zlewają się w jedną falę ciepłej wilgoci, która krąży pomiędzy ciałami – góra, dół, prawo, lewo. Świadomość rozpuszcza się, opada w otchłań, niknie.
Oczekiwanie. Na. Rozkwit.
* * *
poniedziałek, 15 lutego 2010
Jeff VadnerMeer "Podziemia Veniss"
Jeff VanderMeer: "Podziemia Veniss"
Powieść mroczna i wizjonerska, w której poezja i horror łączą się z czarnym humorem.
Niezwykłe połączenie stylów i koncepcji: wirtualny świat i genetyczne modyfikacje, dark future i dark fantasy.
Najważniejsza jednak jest wartość artystyczna tej książki. Finezyjna narracja i mroczny liryzm.
"Podziemia..." są jeszcze bardziej chyba sugestywne, niż "Miasto szaleńców i świętów", które trochę grzęzło w grach z konwencją.
"Wojna Balzaka (nowela)":
"Jamie, wciąż tylko lekko zmęczona, odwróciła twarz od słońca:
- Dlaczego się zatrzymałeś?
- Dlatego - wychrypiał Balzak - że jesteśmy już w mieście...
Puste skorupy, łuski i muszle, tak samo martwe jak pozostałe po powodzi wydrążone, zmumifikowane trupy żółwi i szakali: idea "miasta" zredukowana do swych najbardziej podstawowych elementów, zbędne wykwity farby, szyldów, znaków drogowych, okien, wszystko to uległo korozji i odsłoniło pozbawioną ozdobników surową prawdę. Wypatroszone stanowiska ogniowe mierzyły lufami ku niebu, ale nie były w stanie obronić miasta przed jego prawdziwym nieprzyjacielem.
(...)
Ruszyli wprost ku sercu miasta. Budynki wdzierały się na autostradę, a pod ich stopami, przez pęknięcia w asfalcie i chodnikach, strzelały fiołki, turzyce i rozkwitające kaktusy. Wśród tych miniaturowych oaz przemykały anonimowe, szare jaszczurki toczące wieczną wojnę z miedzianymi, metalowymi skorpionami, które ścigały swój łup z mechaniczną wytrwałością. Ich elektryczne żądła bzyczały na wietrze wyładowaniami. Con Fegman pokazał im kiedyś jednego takiego skorpiona z otwartym pancerzykiem: pod stalową osłoną znajdowało się czerwone, tętniące krwią mięso". (s. 196)
recenzja:
http://ksiazki.polter.pl/Podziemia-Veniss--Jeff-VanderMeer-c20792
fragment:
http://www.esensja.pl/ksiazka/prezentacje/tekst.html?id=7700
* * *
piątek, 12 lutego 2010
Rozbite lustro
Monika Skierś "Self pieces"
performance, CBA, 03.02.2010 (foto: NN)
List z bieguna północnego
Wszystkie kolory znikają w bieli.
Z bieli wyłaniają się wszystkie kolory.
W tym zamglonym pulsującym punkcie,
Ponad białą przestrzenią rozkwitają
tęczowe zorze możliwych przyszłości.
Kocham Życie! Jego gwar, Jego barwność,
wszystkie Jego zapachy i smaki!
Uwielbiam wsłuchiwać się w Jego głosy!
Uwielbiam się w Nim zatracić!
Podążam za twoimi krokami,
Niepowtarzalna tancerko! Jakżeś piękna!
Stajesz się, zjawiasz, odbierasz oddech,
Nieobliczalna, niepojęta, niepowstrzymana,
Stajesz się. Wibrujesz. Nieoczekiwanym krokiem
przebiegasz gąszcz wrażeń.
Za twoimi nieoczekiwanymi krokami
podążam przez gąszcz wrażeń.
Chciałbym pójść za tobą tak daleko,
aby zgubić drogę do siebie.
Chciałbym wejść w ciebie tak głęboko,
aby zapomnieć o sobie.
Chcę. Zniknąć.
Chodząca sprzeczność.
Podążanie. Pożądanie.
* * *
wtorek, 9 lutego 2010
poniedziałek, 8 lutego 2010
Notatki z frontu
"Władza deprawuje każdego" (zasłyszane).
Czy może być bardziej amoralna władza, niż władza dawania życia?
Znany mi świat pogrążył się w kobiecej agresji. Jak szybko zmienił się układ sił: jestem otoczony agresywnymi, narcystycznymi, apodyktycznymi, żądnymi władzy kobietami. Wszystkie zwalają na mnie swoje ciało i paplaninę: stosy rozgadanych, zapatrzonych w siebie ciał. Wszystkie zamieniają duchową potencjalność na zwierzęce istnienie, „pokazywanie się”. Wchłaniają w siebie wszystko, wszystko pokrywają śluzem swojej narracji.
Jestem wciąż poddany ich werbalnym i fizycznym inwazjom. Chcą mi zabrać moje symbole, moją artykulację, moją niepewność i nieokreśloność. Mój namysł, chwilę między wdechem a wydechem.
Uciekam w sen, w wieczne stawanie się, we „wszystko jeszcze przede mną”. Codzienna konspiracja. W maksymalnie wrogim, agresywnym środowisku odpływam jak najdalej myślami, albo ukrywam się w snach. Wymyślam fantastyczne światy, wymyślam przeszłość, alternatywną teraźniejszość – to, co nie może stać.
Na pewno nie oddam swojej niezależności i potencjalności za wszystkie przyjemności tego świata.
Mogę się zmienić, a i tak pozostanę sobą. Nie mogą tego pojąć, i to tak bardzo je drażni.
O, jakie to niepopularne.
W najgłębszym zakamarku swojego umysłu pozostawiam pustą przestrzeń. Nie jest okrągła, ma kształt rombu. Nie ma w niej nic ludzkiego: pragnień, emocji, oczekiwań, potrzeb, kompleksów, bólów, żalów, dokonań, satysfakcji. Są pojęcia na tyle abstrakcyjne, że nie mają nawet odniesień do tego świata. A więc tę przestrzeń wypełniają inne pomniejsze (choć równie nieskończone) przestrzenie. Najważniejszą jednak jest spacja – wolne miejsce, które pozwala przestawiać i układać punkty/pojęcia/przestrzenie w nieskończonych permutacjach. Przenikam je, niczym impuls elektryczny.
Nieujarzmiona wężowa siła: nie można jej pokonać, ponieważ nie istnieje. Staje się. Jak słowo.
O, jakie to niepopularne.
* * *
poniedziałek, 1 lutego 2010
Margaret Atwood "Dobre kości"
Margaret Atwood: Mitologie intymne
Te króciutkie “obrazki poetyckie” niosą treści bardziej intensywne, niż długie powieści. To prawdziwe małe, alternatywne mitologie intymne.
Nieokiełznane, żywiołowe strumienie narracji zlewają się w nurty rdzennych, archetypowych opowieści. Źródłem jest obraz, czasem bardziej zmysłowy, niż fizjologicznie dosadne wizje różnych twórców transgresji – ta proza poetycka jest o wiele bardziej seksualna, niż np. „Wilgotne miejsca”, czy „Żądza” (o reszcie nawet nie wspomnę). Te drobne, intensywne obrazy, jak erotyczne fantazje, które czasem snujemy w świetle dnia, nakładają się na rzeczywistość, na naszą świadomość, jak woalki czy koronki – subtelnie, a przez to jeszcze silniej. Bo w sugestywności kryje się siła narracji.
Tak więc te sugestywne obrazy poetyckie nagle porządkują się, z magicznym rygorem, w alternatywne mitologie, opowieści założycielskie dla społeczności outsiderów. Świat widziany z punktu widzenia nietoperza (dla którego ciemność to życie, a światło to śmierć), plemnika, dziecka, albo owada. Najbardziej jednak liczy się zamiana symbolicznej wartości słów (i obrazów), a więc swego rodzaju symboliczna rewolta.
Oczywiście wszystkie te historie są kobiece, czasem w agresywny sposób. Ale jakoś mi to nie przeszkadza, bowiem wyczuwam w nich mądrą akceptację i szacunek dla innego oraz miłość do wszystkich istot. A przede wszystkim pokorę, która objawia się żywiołowym, ciepłym poczuciem humoru. Te historyjki są jak trawka wypalona podczas letniego poranka, jak wesołe, choć pełne szczerych emocji listy między kochankami, jak krótki, barwny sen podczas popołudniowej drzemki.
* * *
"A jednak świat wciąż nas zdumiewa; nie możemy się nim nasycić, nigdy nie mamy go dość; choć wysycha, choć jego światła często mrugają i gasną (tygrysy, żaby lamparcie, trójkątne ogony nurkujących delfinów), to my je gasimy, to my, gapiący się bez sensu. Gdzie przebiega granica między miłością a chciwością? Nigdy nie wiedzieliśmy; zawsze chcieliśmy więcej. Chcemy ogarnąć to wszystko, ostatni raz, pożreć świat wzrokiem.
To lepiej niż ustami, kochanie, znacznie lepiej".
Margaret Atwood: "Dobre kości". Bellona, Warszawa 2009.
Margaret Atwood, jej blog: The Year Of The Flood
Luminarium Margaret Atwood Page
* * *
Subskrybuj:
Posty (Atom)