7. Incydent na lotnisku
Matka natychmiast zatrzymała
autobus zmierzający z powrotem tam, gdzie mieszkał Lekarz. Jeszcze tego samego
dnia Matka z Dzieckiem znaleźli się u Ramona. Zostali u niego na noc. Co tam
się wydarzyło? Czy on ją uwodził? Czy ona go kusiła? Czy doszło między nimi do
czegokolwiek? Być może. Niech to pozostanie tajemnicą podróży.
Tymczasem następnego dnia w porze
świtu, o godzinie szóstej rano, niewielkie prowincjonalne lotnisko było
świadkiem niecodziennego zdarzenia. Na parkingu zatrzymała się grupa
podstarzałych motocyklistów. Niektórzy wyglądali na mocno skacowanych. Wśród
nich tylko jeden miał jasną koszulę. Nie miał natomiast motoru.
Nie bardzo wiadomo było, w jaki
sposób gang „Serpientes y Estrellas” zamierzał ukraść albo porwać samolot. Nie
jest pewne, czy był wśród nich jakikolwiek pilot, choć w tym rejonie nauka
pilotażu była jedną ze standardowych zdolności. Co do Ojca, zawsze miał jakiś
plan na przyszłość, jednak kiedy przychodziło do działania, zdawał się na
intuicję i improwizację.
Mężczyźni sztywnym krokiem podeszli
do podjazdu przed bramą lotniska. Po drugiej stronie szlabanu stało dwóch
żołnierzy. Obok tkwił ochroniarz, w białej koszuli i czarnych spodniach, przy
boku miał przytroczoną kaburę z rewolwerem. Żołnierzy patrzyli posępnie przed
siebie, ochroniarz popijał kawę z malutkiego plastykowego kubeczka.
Potencjalni porywacze stali
zdezorientowani po drugiej stronie ulicy. Nie przewidzieli tego, że wjazdu na lotnisko
strzeże opuszczony szlaban. Motory musieli zostawić po drugiej stronie ulicy. Teraz
zaczęli omawiać szczegóły akcji, kogo należy obezwładnić i jak przedrzeć się
przez parkan otaczający pasy startowe.
W tym momencie z głośnym warkotem
silnika zajechał motor Lekarza Ramona. Z piskiem opon wykonał zakręt i
zatrzymał się między gangiem a bramą lotniska. Matka w czarnym kasku na głowie,
mocno dzierżyła kierownicę.
– Wsiadaj! Jedziemy po syna –
krzyknęła Matka do Ojca.
– Ale… - Ojciec stał niezdecydowany.
– Nie ma czasu! Wsiadaj! – stanowczo
ponagliła go Matka.
Ojciec wahał się jeszcze przez chwilę,
zerkając na bramę lotniska i pozostałych gangsterów, potem spojrzał na Matkę na
motorze. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Ojciec opuścił swoich osłupiałych
towarzyszy i usiadł za Matką na siodełku motocykla. Rozrzucając na boki żwir, maszyna
zawróciła i ruszyła w stronę drogi szybkiego ruchu.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz