Alfred, Skafander patafizyczny trafił wreszcie na swoje miejsce. Wygląda tak, jakby nigdy się stamtąd nie ruszał. W sobotę wieczorem 4. października 2008 r., zanieśliśmy go i postawiliśmy między drzewami, na uboczu, ale dokładnie naprzeciw CH Arkadia. Jak na ironię, Alfred stoi na tle ściany, na której ktoś napisał białą farbą ogromne litery: „Narodzie Polski, otrząchnij się”. Z daleka wygląda dość n i e s a m o w i c i e. Jakby wpatrywał się w przechodzących ludzi. Z zewnątrz sprawia wrażenie groźnego, ale jeśli wejdzie się do środka, daje poczucie bezpieczeństwa i schronienia.
Podsumujmy więc: Alfred, bo Alfred Jarry. Skafander, bo ma zabezpieczać przed rzeczywistością, tworzyć własne mikrośrodowisko. I patafizyczny, bo nie można się w nim poruszać, a poza tym jest nieszczelny, jak to tylko możliwe w przypadku skafandra. W końcu jak głosi definicja:
„Patafizyka stanowi teorię urojonych rozwiązań, przypisujących symbolicznie zarysom rzeczy, za sprawą tychże, wartości potencjalne”.
I patafizycznie dalej, czyli wcześniej:
„...patafizyka to wiedza o tym, co, dodane do metafizyki, w jej ramach lub poza nimi, wykracza poza nią tak dalece, jak ona poza fizykę. Zatem (...) patafizyka stanowić będzie wiedzę o tym, co wyjątkowe, aczkolwiek twierdzi się, że poza tym, co ogólne, nie może być mowy o wiedzy. Zgłębi więc prawa dotyczące wyjątków i wyjaśni wszechświat wobec tutejszego dodatkowy...”
(Alfred Jarry „Czyny i myśli doktora Faustrolla, patafizyka”, tłum. Jan Gondowicz)
Tym samym, kiedy wszyscy dawno już zapomnieli o wystawie, Alfred rozpoczął swoje życie pośmiertne. Żyje, bo działa. Zamienia przestrzeń publiczną w zaciszną kryjówkę. Nadal jest ezoteryczną machiną zmiany świadomości, a jednocześnie metafizyczną windą i skafandrem społecznym. A jednocześnie nie jest bytem substancjalnym, a jedynie formą – okryciem, które daje schronienie w obcym środowisku. I teraz okrywa pustkę.
Czyżby więc stał się skafandrem obronnym, broniącym pustkę tego miejsca przed ludźmi?
Podsumujmy więc: Alfred, bo Alfred Jarry. Skafander, bo ma zabezpieczać przed rzeczywistością, tworzyć własne mikrośrodowisko. I patafizyczny, bo nie można się w nim poruszać, a poza tym jest nieszczelny, jak to tylko możliwe w przypadku skafandra. W końcu jak głosi definicja:
„Patafizyka stanowi teorię urojonych rozwiązań, przypisujących symbolicznie zarysom rzeczy, za sprawą tychże, wartości potencjalne”.
I patafizycznie dalej, czyli wcześniej:
„...patafizyka to wiedza o tym, co, dodane do metafizyki, w jej ramach lub poza nimi, wykracza poza nią tak dalece, jak ona poza fizykę. Zatem (...) patafizyka stanowić będzie wiedzę o tym, co wyjątkowe, aczkolwiek twierdzi się, że poza tym, co ogólne, nie może być mowy o wiedzy. Zgłębi więc prawa dotyczące wyjątków i wyjaśni wszechświat wobec tutejszego dodatkowy...”
(Alfred Jarry „Czyny i myśli doktora Faustrolla, patafizyka”, tłum. Jan Gondowicz)
Tym samym, kiedy wszyscy dawno już zapomnieli o wystawie, Alfred rozpoczął swoje życie pośmiertne. Żyje, bo działa. Zamienia przestrzeń publiczną w zaciszną kryjówkę. Nadal jest ezoteryczną machiną zmiany świadomości, a jednocześnie metafizyczną windą i skafandrem społecznym. A jednocześnie nie jest bytem substancjalnym, a jedynie formą – okryciem, które daje schronienie w obcym środowisku. I teraz okrywa pustkę.
Czyżby więc stał się skafandrem obronnym, broniącym pustkę tego miejsca przed ludźmi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz