środa, 24 listopada 2010

Gastronomia'80 (z archiwum Polen Plus)



Leksykon (osobisty) zwyczajów żywieniowych Polaków z czasu realnego socjalizmu
(fragmenty artykułu)

Zacznijmy więc od końca, od deseru, peerelowskich słodkości, w końcu po to człowiek dorasta, żeby móc robić te wszystkie głupie rzeczy, których zabrania się dzieciom. Stańmy przed wyimaginowaną wystawą sklepu z czasów realnego komunizmu, gdzie na udrapowanej materii stały jako dekoracja puste opakowania produktów, odpryski szczęśliwszego, nigdy nieistniejącego świata: kawa zbożowa Inka, lody Bambino i Kalipso, gumy Donald z historyjkami obrazkowymi, wspomniana już oranżada w proszku (wszyscy wylizywali proszek z torebki, nikt nie mieszał go z wodą), orzeszki arachidowe, rzadko spotykane przysmaki Wedla: wafle w czekoladzie, albo delicje – biszkopty z galaretką, pokryte polewą czekoladową ...

Jednak smak, jak się obawiam, jest nie do odtworzenia. Tak jak smak oranżady w butelce z charakterystycznym kapslem na drucie. Teoretycznie skład jest prosty – woda gazowana, cukier, kwasek i cytrynowy – jednak zwyczajna analiza smaku nic nie da. Chodzi o smak wspomnień, o kształt naczynia, o chodnik przed sklepem spożywczym czy warzywniakiem (piło się „na miejscu”, tzn. sprzedawczyni otwierała butelkę), gdzie wielkie beczki pachniały kiszoną kapustą i ogórkami, słońce odbijało się od szyb blokowisk, a popołudnie zapraszało do grania w piłkę na dzikich boiskach, uganiania się za dziewczynami z klasy, albo symulowanie wojny na nasypach kolejowych, zanim rodzice wrócą z pracy.

Wiadomo jednak, że w rzeczywistości nie było tak różowo, jak we wspomnieniach. Codzienność była szara, przykra i uciążliwa. Królowała monotonia kanapek z czerstwego chleba z masłem i żółtym serem.
Zdobywanie upragnionych produktów było rodzajem głębokiej wymiany międzyludzkiej, której tak brakuje w naszej młodej demokracji. Jeśli kiedykolwiek pojawił się w Polsce zalążek państwa obywatelskiego, to właśnie wokół kryzysowego stołu. Rodzajem aktu konsumenckiej konspiracji, obywatelskiego sabotażu, było heroiczne przewożenie „półprosiaków” ze wsi do miasta „maluchem”, na przednim siedzeniu (bo do bagażnika się nie mieściły), ukrytych pod foliami czy kocami.

Jednak w przemyśle zbiorowego żywienia królowała garmażeria: dziwaczne i niepewne przekąski, które straszyły w ladach chłodniczych przypominających kostnice z horrorów: nóżki w galarecie, salceson w plastrach, śledzie w oleju, sałatka majonezowa... Ówczesna gastronomia miała chyba więcej wspólnego ze służbą zdrowia niż z rozrywką, była jakby przykrym, ale koniecznym elementem życia zbiorowości, jak publiczne szalety.

W Młynku wystrój był inny. Wiśniowe kotary w drzwiach, ciemnoczerwone obrusy na stolikach, przykryte szybami, jakiś kwiatek w białym wazoniku. A w powietrzu zapach dymu papierosowego i piwa, jakby rozkołysany na lekko ugiętych nogach, słaniający się, ciążący na tym pomieszczeniu. Zapach starej, przyciasnej przeszłości...

całość tutaj:
Polen Plus: Articles in original languages

* * *

dawna akcja

(foto: Krzysztof Molenda)

Heiner Muller: Gnijący brzeg, Materiały do Medei, Krajobraz z Argonautami

projekt Amnesia, wyk:
Eleni Ikonomou
Piotr Dymmel
Mariusz Szuplewski
Rafał Nowakowski

miejsce: Przyczółek Czerniakowski
data: 17.07.2005
event: Big Jump

nagranie do ściągnięcia:
http://www.speedyshare.com/files/25364518/01_cie_ka_1.mp3
albo do odsłuchania, polecam od min. 9:20 :)

* * *

http://en.wikipedia.org/wiki/Heiner_M%C3%BCller

środa, 17 listopada 2010

Wściekła mantra


Wściekła mantra

Gwałtowny skok,
nieopanowane pragnienie, poniewczasie. Oko wyobraźni
ogarnęło nas, mości się, rozchylając płatki, wargi ulotnej chwili
Otwarte w wyobraźni, rozkwitające, rozwierające się na
wspomnienia z życia, które nigdy się nie wydarzyło.
Łączy nas tylko to, co nie istnieje, nie istniało
i nie mogłoby zaistnieć.
Nie pozostaje nam nic innego, jak wyobrażać sobie
naszą własną przeszłość,
Skoro nasza przyszłość jest niemożliwa, a nasza teraźniejszość jest
Ekstatycznym zderzeniem przyjemności i bólu, agresji i miłości.
Zwyczaje godowe drapieżników.
Wykradzione światu momenty, tylko dla nas dwojga,
My sami, wbrew sobie, zbliżamy się do siebie,
pieprzona polityka uczuć,
Dwoje agentów wrogich mocarstw,
urządzających sobie ryzykowne tete’a’tete
Odnaleźli się poniewczasie.
Krzyki, gwałtowne ruchy, jej włosy w moich zębach, moje nasienie na jej brzuchu, na stole, na podłodze. Magiczny, tajny podpis pod tym, co się wydarzyło. Eteryczna postać odmalowana zapachami, echo jej głosu. Cielesne doznania są najmocniejszym narkotykiem dla duszy.
A między nami krąży mantra, jak wściekły pies:
TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK ZDARZYŁO SIĘ NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO NIE TAK BYŁO

* * *

wtorek, 16 listopada 2010

Bogini

...A ciało Bogini unosiło się ponad Wodami...
(Alter-Genesis 01)

* * *