sobota, 29 listopada 2008

Dreamscape.003

Jason Limon: "My mind makes my mind go numb"

Wyrwani ze snu

(okładka)

William Gibson: "Spook Country", Nowy Jork 2007

Niczym wyrwani ze snu, zostajemy porwani przez narrację, zanim jeszcze zorientujemy się, gdzie jesteśmy i o co chodzi. Jak zwykle u Gibsona, osobne, wręcz samotne wątki następują po sobie gwałtownie, jak przerwy na reklamę bez zapowiedzi: dziennikarka, była gitarzystka, która pisze artykuł o geohakerach, artystach sztuki lokacyjnej. Tito, szpieg z Nowego Jorku, potomek kubańskich Rosjan, obeznany w "sistiemie" orisza. Agent niewiadomych służb i więziony przez niego tłumacz wolapik, uzależniony od antydepresantów. Ich wątki przenikają się, jak przełączane pilotem kanały na kablówce, a z ogólnego obrazu wyłania się historia, która krąży wokół fantomatycznego artefaktu: turkusowego kontenera towarowego.
Jak wszystkie powieści Gibsona, „Spook Country” hipnotyzuje obrazami zbliżeń o doskonałej rozdzielczości. Podgląd wielu kamer, ostrość fragmentu, metafora migawki. Poznajemy rzeczywistość poprzez te strzępki, które docierają do bohaterów. Z „podglądu” ich wątków wyłania się fabuła. Opowiadana lakonicznym, beznamiętnym głosem automatycznej sekretarki albo tekstu przesuwającego się po ekranie LED.
Co więcej, ta lakonicznie opowiadana intryga, równie lakonicznie się kończy. A w zasadzie urywa, bo dalsze losy kontenera nie są nam znane. Asystujemy przy wykonaniu czegoś, co jedna z bohaterek nazywa „takim psikusem, że trzeba być szalonym, aby się na niego porwać”. Kontener odpływa dalej w świat, przeżywszy przygodę, której nikomu nie może opowiedzieć.
We wszystkich powieściach W. Gibsona skomplikowane, splątane, wielowątkowe intrygi kończą się czymś w rodzaju anty-suspensu. Sądzę, że jego ponowoczesne fabuły celowo kończy coś mało znaczącego, nie spektakularna katastrofa, ale raczej wygaszenie pędu, wyłączenie mocy.
Bardzo subtelne, a jednocześnie mocne jest w tej książce podsumowanie współczesności Stanów Zjednoczonych. W sensacyjnej fabule technologicznego thrillera pisarz przemyca swoją deklarację: „This is the end. The end of american dream”. Teraz zobaczymy, czy sen potrafi się odrodzić. Na szczęście z naszej perspektywy ta książka, elegijna w stylu i nastroju, opisuje kraj, który miejmy nadzieję, odchodzi do przeszłości.

William Gibson: „Spook Country. W kraju agentów”. Książnica, Katowice 2008.

* * *

Dreamscape.002

Gary Taxali: "Poof"

środa, 26 listopada 2008

The Residents: "Bunny Boy"




The Residents: "Bunny Boy" Tour
26 listopada 2008 r. / "Stodoła" / ul. Batorego 10 / Warszawa

"Bunny Boy" w "Stodole" - czy to nie znaczące?
Cóż, w sytuacji, gdy wszystko jest niejasne, wszystko jest również znaczące.
I tak Mieszkańcy, Mistrzowie Kamuflażu i Odkrywcy Drugiego Dna powinni być tego świadomi.
A przynajmniej taką strategię obrali, która zakłada świadomość podobnych koincydencji.

* * *

I rzeczywiście skojarzenia rozsiewają się obficie. Wciągani jesteśmy, w historię tak ogólną, tak intymną, że może należeć do każdego. Facet ma brata, jego brat zaginął. Kiedy pojechał na wyspę Patmos. On był razem z nim. A teraz nie ma jego brata. On z nim był. Zabił go? Czy może jego brata w ogóle nie było? Historia zmarnowanego pokolenia Amerykanów, którzy "gdzieś w Grecji" zabili swojego lepszego brata? Ale niestety chyba nigdy go nawet nie mieli. I teraz chcą uratować świat. Choć chyba już na to za późno, jeśli liczyć ich wiek.
The Residents, ten legendarny zespoł, który stworzył to wszystko, stał jakby na marginesie opowieści, na prawo teatralnej sceny. Ubrani na czarno z lampkami na skroniach, grali jak prawdziwe podziemne gwiazdy muzyki z lat 70., czasem porąbaną wersję rocka symfonicznego, czasem poważnie skwaszoną nową falę, czasem normalny trans. Czworo muzyków tworzyło wspaniałe wszechświaty dźwiękowe, drapieżne, transowe, perfekcyjnie zsynchornizowane ze światłami, które autentycznie zmieniały percepcję (np. szybko pulsujące niebieskie z czerwonym).
I tak synchronizowały się jakoś wszystkie historie z życia. Kolega w Grecji był niedawno, każdy otrzymuje jakieś niepokojące meile. I na wszystkim kładzie się cień groteskowej trwogi.

* * *

wtorek, 25 listopada 2008

czwartek, 20 listopada 2008

Naoczna Pareidolia


http://forgetomori.com/2008/skepticism/best-pareidolia-ever/

Mori, Forgetmori:

„Widzicie tę dziewczynkę wyglądającą zza drzwi, nieprawdaż? To oczywiste. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zdjęcie wykonano w momencie, kiedy cały ten budynek, ratusz miasta Wem, doszczętnie spłonął 19 listopada 1995 r. Nikt nie widział tam wtedy tej dziewczyny, włączając fotografika, jak również nikt nie mógł być tam podczas pożaru”.

Według Wikipedii, pareidolia to: „psychologiczny fenomen obejmujący niejasne lub przypadkowe bodźce, które są postrzegane jako znaczące”. Proszę, jakie ładne, greckie słowo na objawy paranoi. Z drugiej strony, co stałoby się ze sztuką, religią i polityką, gdyby nie stara, dobra paranoja?

* * *

Intonarumori


http://www.thereminvox.com/article/articleview/116

Valerio Saggini, Teremin Vox:

Intonarumori stanowił rodzinę instrumentów muzycznych, wynalezionych w 1913 r. przez włoskiego futurystycznego malarza i kompozytora, Luigi Russolo. Były to akustyczne (!) generatory szumu, które pozwalały tworzyć i kontrolować dynamikę i wysokość tonu kilku rodzajów szumów”.

„Każdy instrument skonstruowany był z drewnianych skrzynek, zbudowanych na podobieństwo piszczałek, z kartonowym lub metalowym głośnikiem na przedniej ściance. Wykonawca kręcił korbą lub naciskał elektryczny włącznik, aby wytworzyć dźwięk, którego ton kontrolowany był przez dźwignię, umieszczoną na szczycie skrzyni. Poziom mógł być regulowany według skali, na nuty, półnuty oraz dźwięki pośrednie, w zakresie więcej niż jednej oktawy”.

* * *

Verbalizer --> Live @ tek_party@Pilon_Toruń

Verbalizer / klub Pilona / Toruń / 21.11.2008.
Grają o 1 w nocy z piątku na sobotę.

Elektronika na żywo - ciężko, szybko, brudno, kwaśno.

Let's confront our tensions.
mkl
http://verbalizer.org/

środa, 19 listopada 2008

Autentyczny XIX-wieczny zestaw do zabijania wampirów

http://www.disinfo.com/content/
http://gizmodo.com/5089477/real-19th-century-vampire-killing-kit-is-a-must-in-current-economic-climate

Jesus Diaz, Gizmodo:

"Sprzedany na aukcji za 14.850 $ ten stuprocentowo autentyczny zestaw do zabijania wampirów wykonany około 1800 r., jest wspaniałą okazją, szczególnie w porównaniu z zestawem za 12.000 $, który został datowany później i ma znacznie mniej akcesoriów. Chodzi o to, że można z nim wyruszyć bez obaw na bitwę z wampirami, jak Kiefer Sutherland, Dick Cheney, czy Bono. I lepiej uważajcie, krwiopijce i umarlaki, bo ta ręcznie rzeźbiona skrzynia z orzecha włoskiego mieści w sobie wszystko, czym można was zabić:

- przerażający krzyż,
- Biblię,
- pistolet i srebrne kule,
- święte olejki,
- wodę święconą,
- lustra,
- świece,
- czosnek,
- twarde drewniane i metalowe kołki z dodatkowym krzyżem, by sprawić większy ból wampirowi,
- dodatkowe drewniane kołki, w razie czego.

XIX-wieczny zestaw do zabijania wampirów został sprzedany jako część majątku niejakiego Jimmy Pippena, co sugeruje, że rzeczony Pippen albo był kompletnie ześwirowany, albo wiedział coś, czego my nie wiemy. Jeśli o nas chodzi, najlepiej sprokurować sobie własny, tak na wszelki wypadek”.

* * *

Egipska tajemnica: Krzycząca Mumia

http://www.disinfo.com/content/?page=2
http://www.archaeology.org/0603/abstracts/mysteryman.html

Archeology.org:

„Przez ostatnie stulecie archeologowie łamali sobie głowę nad zagadką mumii znalezionej na egipskiej pustyni w 1886 r. Ręce i stopy trupa były związane, a jego twarz „zamarła w wiecznym, mrożącym krew w żyłach, krzyku” śmierci i przerażającej agonii”.

„Został on pogrzebany w szacownym, królewskim towarzystwie, ale obwiązany w koźlą skórę (rytualnie nieczysty obiekt dla starożytnych Egipcjan), i pozostawiony bez inskrypcji, a więc skazany na wieczne potępienie, ponieważ tożsamość była głównym warunkiem przejścia do życia pozagrobowego”.

„Specjaliści nie mieli pojęcia, kim mogła być ta postać historyczna, o dostrzegalnie wysokiej pozycji, ale skazana na tak straszliwą śmierć. Ostatecznie zebrane dowody wskazują, że był to wiarołomny książę, syn Ramzesa III, najwyraźniej zabity poprzez podanie trucizny, powodującej potworny ból".

* * *

czwartek, 13 listopada 2008

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 1.1"




(foto: Enea)

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 1.2"



(foto: Enea)

*

To tędy, słupy i druty, tryby kolejki, smoły czarnej żyły,
wzdłuż ceglanego brzucha węża nasypu kolejowego,
małe czarne, zakratowane oczka znienacka, a zaraz potem
przytulny jakiś plac pełen ludzi, u stóp ruin katedry.
Zgiełk ulicy. Ktoś się wykłóca z policjantem,
ktoś wysiada z samochodu i goni krzycząc na kogoś,
ale jedziemy dalej wśród neonów. Aż w barze Hindus się przypałętał,
i opowiada, opowiada, aż w końcu przyjdzie mi stwierdzić:
- Berlin to splątane ludzkie losy, nie monumentalizm historii czy architektury,
ale splecione, splątane i szarpane, przeciągane przez granice,
rwane i deptane, splątane ludzkie losy i przypadki.

Pod knajpianym parasolem, na ławkach upchnięta
wielonarodowa grupka ludzi: dwie Murzynki, szatyn z dreadlockami,
ktoś o śniadej twarzy, ktoś o bladej twarzy, siedzą wtuleni w siebie,
bo to już chłodny listopadowy wieczór.
Murzynka śpiewa po francusku szorstkim, hebanowym głosem,
facet w kapeluszu gra na gitarze, dwóch chłopaków się całuje,
splątane ludzkie losy, splątane ludzkie losy,
bo ten Hindus miał ojca Hindusa, ale matkę z Meksyku,
a tu, właśnie tu, posiadał kamienicę, ale wszystko stracił.
A bo to on jeden, splątane ludzkie losy, splątane ludzkie losy.

*

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 2.1"




(foto: Enea)

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 2.2"



(foto: Enea)

* *

Rano każdy bierze się w garść, w wilgotnym powietrzu,
w blasku świeżości, gdy w kuchni wciąż pachnie curry,
taki słodki, pikantny i kwaskowy zapach,
ludzie zbierają się i idą do pracy, do baru, na spotkanie.
Stopnie bliskości czasowników, zawiłości e-epistolografii,
zależności i uwarunkowania życia, i tak przez cały dzień.
Szorstkość starych murów i szorstkość sinawych twarzy,
Z czerwonymi plamami wokół nosów nad kołnierzami
szarych płaszczy, w filcowych kapeluszach, sprzedawcy na pchlim targu.

Wieczorem wkradamy się w szerokie aleje porzuconej utopii,
nad nami kaniony wielkich kamienic i fikuśnych wież socrealnych.
Filuterny Berlin, czasem pachnie nie dość starym, brzydkim miastem,
a czasem, w rdzy i spreju i oparach punkrocka jest całkiem sexy.
Idzie miasto, idzie jak burza. Daje radę, jak mówią Polacy.
W nocy ktoś się dobija do drzwi klatki naprzeciw,
wyciąga zawianego kolegę i pakuje do taksówki,
a potem ten sam ktoś, wąsy i kudły faliste, zmarszczki na gębie,
sam wejść z powrotem nie może. Pijane pasaże miejskiej nocy.

* *

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 3.1"




(foto: Enea)

środa, 12 listopada 2008

"Światło odbite: Berlin, surowiec woli 3.2"



(foto: Enea)

* * *

Majestatyczne opadanie liści,
majestatyczna nostalgia sensacji sprzed lat,
majestatyczny schyłek cywilizacji,
jego ślad w marmurze i pamięci.
Wiatr roztrząsa rude liście,
targa nimi po ziemi, po trawnikach parku,
czas i światło ścielą niebieskie cienie
na ścianach rezydencji w Poczdamie.
W tym płaskim, rozległym i poczerwieniałym parku,
Ulka kasuje zdjęcia z pamięci aparatu.
Daleko na jeziorze przepływa wolno duża, biało-zielona barka.

I drobiazgi, ulotne scenki, w tym surowym, wręcz oschłym świetle:
na tle poszarzałej mozaiki socrealnych obrazków przechadza się
szczęśliwa para Turków, w czarnych skórach na kwiecistych koszulach,
ona ciężarna, oboje niscy i pękaci, bujny zarost i lekkie uśmiechy,
wiek na oko koło czterdziestki; potem dwóch młodych Niemców na rowerach,
pokazali nam tylne, prawie tajemne wejście do parku Sans-Souci.
Wciąż krople w powietrzu, za rzadkie na deszcz, za duże na mgłę,
ludzie w płaszczach, w kurtkach kroczą tak przez niebieską godzinę zmierzchu,
czerwona lampa, zielona lampa, idzie miasto, idzie jak burza.
Tędy, tędy z powrotem, słupy i druty, tryby kolejki. Smoły żyły.

* * *

Okrutna książka

(okładka)

Tadeusz Boy-Żeleński: "Nasi okupanci". Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.

Okrutna to książka. I to nie ze względu na treść, ale jej kontekst, inspirację i dalsze losy. Nie są to recenzje teatralne. Są to felietony, głosy w dyskusji wokół wydarzeń społecznych z lat 30. XX wieku, w większości odpowiedzi na wcześniejsze ataki, napisane w tym krwistym, tyle ironicznym, co cierpkim, anegdotycznym stylu Boya.

Felietony powstałe w (uwaga!) 1931 roku i publikowane w Wiadomościach Literackich, poświęcone są sprawom bardzo nieliterackim, a prozaicznym:
- świadome macierzyństwo, czyli antykoncepcja,
- prawo do aborcji (wtedy chodziło o niekaralność),
- nielegalne aborcje (eufemistyczne ogłoszenia zabiegów),
- brak nowelizacji prawa cywilnego (chodziło o zgodę na śluby i rozwody cywilne).
Autor wylicza przykłady z całej Polski, z których widać, że życie czasem okrutnie domaga się oświaty i równouprawnienia wśród ludzi, tymczasem koła klerykalne wymuszają utrzymanie obywateli w stanie ciemnoty i zacofania obyczajowego.
Okrutna ta książka jest także ze względu na konkluzje, które się nasuwają po jej lekturze. Jak napisano na okładce: „diagnozy Żeleńskiego niejednemu liberałowi przysporzą wyrzutów sumienia”. I rzeczywiście, to my, intelektualiści i „pracownicy kultury”, albo jeszcze nowocześniej: „branża medialna” – my powinniśmy czuć się winni, że rozpoznania Żeleńskiego, poczynione w latach 30. XX w., są do dziś aktualne.
Brawurowe są ilustracje (!) Kazimiery Szczuki – to po prostu notatki, jakie krytyczka poczyniła w trakcie lektury. Odnoszą się one głównie do współczesnych przykładów: Alicji Tysiąc, Radia Maryja i Tadeusza Rydzyka, minister Kopacz i organizacji pro-life, albo czarnego rynku domowych pigułek antykoncepcyjnych.

Boy bez najmniejszych obaw, prosto z mostu, mówi kim byli, kim nadal są nasi okupanci. To kler i kręgi narodowo-katolickie, które utrzymują tzw. prostych ludzi w ciemnocie i przesądach nie dla wyższych wartości, ale ordynarnie, dla kasy. Książka sprzed 70 lat głosi otwarcie to, czego dziś wielu bałoby się powiedzieć: Polska to wciąż Klechistan, okupowany przez kler.

* * *

piątek, 7 listopada 2008

Wgląd.3


(plakat z 1975 roku, autor nieznany)

1975
W ramach naszych stażów parateatralnych - wielodniowych spotkań z uczestnikami z zewnątrz
ZDARZENIE jest najbliższe teatru jako "gry", chociaż i ono wychodzi poza teatr

INSTYTUT LABORATORIUM GROTOWSKIEGO

Czy miewasz w życiu takie zdarzenia, że podejmujesz wobec innych rodzaj "gry", aby ich zabawić, zaciekawić, wciągnąć w inną rzeczywistość niż ta, która cię otacza?
ZDARZENIE
- to jest to co w Instytucie Laboratorium przygotowujemy z ludźmi, którzy na to pytanie odpowiedzieli: tak!
Jeśli zdarzenia życiowe wywołują w Tobie potrzebę podzielenia się nimi nie poprzez słowa, ale poprzez uczynienie czegoś.
Jeśli stać Cię na ryzyko "gry", w której szuka się niecodziennego bycia z drugimi.
Jeśli masz ochotę na podjęcie takiej "gry", poprzez którą będziesz szukać wartości ludzkich. Zgłoś w naszym sekretariacie Wrocław Rynek Ratusz 27 swoją kandydaturę na wielodniowy staż. Zostaw tam, lub prześlij, kartkę z imieniem, nazwiskiem, adresem, telefonem. Na kartce dopisz hasło:
ZDARZENIE zaadresuj dla
ZBIGNIEWA CYNKUTISA"

* * *

czwartek, 6 listopada 2008

GLORIA!


"GLORIA"
(Patti Smith cover version)

Jesus died for somebodys sins but not mine
Meltin in a pot of thieves
Wild card up my sleeve
Thick heart of stone
My sins my own
They belong to me, me

People say beware!
But I dont care
The words are just
Rules and regulations to me, me

I-i walk in a room, you know I look so proud
Im movin in this here atmosphere, well, anythings allowed
And I go to this here party and I just get bored
Until I look out the window, see a sweet young thing
Humpin on the parking meter, leanin on the parking meter
Oh, she looks so good, oh, she looks so fine
And I got this crazy feeling and then Im gonna ah-ah make her mine
Ooh Ill put my spell on her

Here she comes
Walkin down the street
Here she comes
Comin through my door
Here she comes
Crawlin up my stair
Here she comes
Waltzin through the hall
In a pretty red dress
And oh, she looks so good, oh, she looks so fine
And I got this crazy feeling that Im gonna ah-ah make her mine

And then I hear this knockin on my door
Hear this knockin on my door
And I look up into the big tower clock
And say, oh my God heres midnight!
And my baby is walkin through the door
Leanin on my couch she whispers to me and I take the big plunge
And oh, she was so good and oh, she was so fine
And Im gonna tell the world that I just ah-ah made her mine

And I said darling, tell me your name, she told me her name
She whispered to me, she told me her name
And her name is, and her name is, and her name is, and her name is g-l-o-r-i-a
G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria
G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria

I was at the stadium
There were twenty thousand girls called their names out to me
Marie and ruth but to tell you the truth
I didnt hear them I didnt see
I let my eyes rise to the big tower clock
And I heard those bells chimin in my heart
Going ding dong ding dong ding dong ding dong.
Ding dong ding dong ding dong ding dong
Counting the time, then you came to my room
And you whispered to me and we took the big plunge
And oh. you were so good, oh, you were so fine
And I gotta tell the world that I make her mine make her mine
Make her mine make her mine make her mine make her mine

G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria,
G-l-o-r-i-a gloria

And the tower bells chime, ding dong they chime
Theyre singing, jesus died for somebodys sins but not mine.

Gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a,
Gloria g-l-o-r-i-a, g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria
G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria,
G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria,
G-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria g-l-o-r-i-a gloria .

* * *

(Patti Smith "Horses" Arista Records 1975)

Wgląd.1


czy wiesz
że heroina
łańcuch strachu
pleść zaczyna
kiedy jarasz
z każdym dniem

(anonim, na drzwiach ubikacji w KFC)

sobota, 1 listopada 2008

Prototyp ogniwa telekinetycznego


za:
totalizm.blox.pl

1. Budowa prostego ogniwa telekinetycznego

Jak wyjaśnia konstruktor, tj. dr inż. Jan Pająk, zbudowanie generatorów darmowej energii jest możliwe:

"...Ci czytelnicy, którzy są zaznajomieni z moimi badaniami i publikacjami, pamiętają zapewne ze w 1989 roku wynalazłem ogromnie proste urządzenie darmowej energii, które nazywam "telekinetyczne ogniwo" albo "telekinetyczna bateria". (Pierwsza publikacja opisująca to ogniwo telekinetyczne mojego wynalazku była monografia [6] która ukazała się w 1990 roku. Obecnie jego najpełniejsze opisy przytoczone są w tomach 10 i 11 monografii [1/4].)"

Udoskonalenie "radia kryształkowego" do poziomu aby stało się pełno efektywnym ogniwem telekinetycznym powinno być relatywnie proste. Obejmowałoby bowiem ono następujące posunięcia czy kroki.
(1) Zbudowanie samemu, lub zakupienie, radia kryształkowego starego typu - tj. takiego które nie używa żadnego zasilania, a pracuje. (Proszę tu odnotować, ze aby "posadzić las w celu ukrycia w nim istotnego drzewa", UFOnauci ostatnio rozwinęli też na Ziemi i upowszechnili w Internecie cały szereg "konfundujących" konstrukcji radia kryształkowego, w którym dla zmylenia badaczy celowo powprowadzali zasilanie. Nie wolno wiec swoich udoskonaleń ogniwa rozpoczynać właśnie od takiego "konfundującego" radia wymagającego zasilania w prąd.)
(2) Nauczenie się jak uruchamiać i używać takie stare radio kryształkowe bez zasilania - tak aby potem wiedzieć jak testować prace stworzonej przez siebie baterii telekinetycznej.
(3) Wyeliminowanie anteny z owego radia kryształkowego, oraz jej zastąpienie "pulserem" dla ogniwa telekinetycznego - w formie np. impulsów pobieranych ze obwodów budzika kwarcowego.
(4) Upewnienie sie ze radio to działa również dla sygnałów z budzika na wejściu.
(5) Dodanie "rezonatora" i dodatkowych "induktorków" powielając generowana moc. (6) Upewnienie się ze wszystko ciągle działa. (7) Dorobienie wyjścia i upewnienie się że gotowe ogniwo generuje wystarczająco mocy aby zasilać jakieś urządzenie, np. żarowkę z nocnej lampki.


Całość tutaj:
#84: Oto proptotyp ogniwa telekinetycznego - czas teraz na wdrozenie seryjnej produkcji
oraz tutaj:
http://totalizm.nazwa.pl/fe_cell_pl.htm

2. Sprawa jednak nie jest tak prosta

W historii bowiem wydarzały się przypadki manipulacji umysłami za pomocą podobnych urządzeń:

W późnych latach piećdziesiątych, wczesnych sześćdziesiątych, naukowiec neurolog, Dr. Joseph Delgado wynalazł stimoceiver, elektrodę mogącą odbierać i transmitować sygnały elektroniczne przy pomocy fal radiowych typu FM. Urządzenie takiego typu, wszczepione do mózgu poprzez na przykład zatoki i aktywowane przez fale radiowe FM, może działać jako stymulant. Można przypuszczać, że stimoceiver został od tego czasu zmodyfikowany dla odbioru stymulacji mikrofalowych i jest zdolny sprawować w wysokim stopniu kontrolę nad mechanizmami reakcji zaszczepionej ofiary.

A powodem tego wszystkiego są główni Władcy Marionetek, czyli UFOnauci:

Najważniejsze z tych nieco odmiennych szczegółów anatomicznych okupujących nas UFOnautów, obejmują m.in.: (1) włosy rosnące pod górę głowy (a nie w dół tak jak u większości ludzi) oraz wykazujące tendencję do kręcenia się, (2) wydłużony podbródek, często mający dwie bulwiaste pośladko-podobne wypukłości, (3) dosyć odmienny nos który albo jest ostry jak marchewka i ma pionowy roweczek na swoim czubku, albo też jest zakrzywiony jak haczyk, (4) gruszko-kształtna głowa, (5) duże odstające uszy, (6) długie dłonie z bardzo długimi palcami które niemal przekraczają 1.5 szerokości ich dłoni (np. patrz palce u Buddy, lub u Osama Bin Laden), oraz kilka innych cech. Pełny opis tych cech zawarty jest w podrozdziale V8.1, z tomu 16 monografii [1/5] i [1/4].

całość (tzn. jak rozpoznać UFOnautę, jak UFOnauci nami manipulują etc.):
Geneza Zła - UFOnauci.totalizm.blox.pl
oraz:
totalizm.blox.pl

* * *