piątek, 18 marca 2011

Jekkyl & Hyde


Jekkyl & Hyde


Scenografia nowego spektaklu Klaudiusza Ślusarczyka ogranicza się do gry świateł, abstrakcyjna wizualizacja przypomina jednocześnie klatkę, obraz kontrolny, kolorowe światła miasta, albo kolorowe zasłonki. W pasmach białego i barwnego światła postacie wykonują abstrakcyjne układy choreograficzne odgrywając fragmentaryczne sceny, oderwane dialogi i monologi. Czasem zwracają się do siebie nawzajem, czasem głośno myślą... Jednocześnie formy ekspresji wymieniają się funkcjami: słowa stają się rodzajem „gestów językowych”, a gesty i ruchy stają się głoskami „mowy ciała”.

Wielość różnych narracji, płynna wielowątkowość, prowadzą nas coraz głębiej w podświadomość postaci, poprzez warstwy intymnych introspekcji. We wszystkich fragmentach powraca motyw gry różnic, walki o niezależność, a czasem o gwałtowną dominację. Z tych fragmentów wyłaniają się osoby, charaktery, w procesie indywiduacji, uświadamiania sobie własnej odrębności poprzez intymne, często erotyczne doświadczenia. Ciąg przypadkowych wrażeń, wspomnień, dialogów, krystalizuje się ostatecznie w dość linearną narrację emocji – „lubię to, nie lubię tamtego”, „robię to, nie robię tamtego” – które składają się na naszą Personę i jej Cień. Postacie ustawiają się w płynną taneczną defiladę do dźwięków „Bolera” M. Ravela. A na ekranie z larwy wykluwa się ćma.

Jekyll i Hyde to przedstawienie niełatwe i dość wyrafinowane. Osobiście podobało mi się bardziej, niż Piotruś Pan, być może ze względu na większą jednorodność mozaikowego scenariusza, a może ze względu na psychologiczną głębię. Wielkim zaskoczeniem dla mnie było oglądać spektakl tak nowoczesny i oryginalny w sali warszawskiego klubu nocnego. Widać, że reżyser zna wszystkie modne trendy, ale żadnemu z nich się nie podporządkowuje. Spektakl zahacza o feminizm, brutalizm, albo teatr post-dramatyczny, czy performans – a jednocześnie pozostaje swoistą, niepowtarzalną sztuką, która doskonale równoważy osobiste doświadczenia i zbiorowy proces, psychologię, metafizykę i socjologię. Staje się sztuką jednocześnie intymną i publiczną, indywidualną i uniwersalną, prawdziwie transgresyjną, bo przymusza do wykroczenia poza rutynę życia i podjęcia własnych poszukiwań wewnątrz siebie.


* * *

Brak komentarzy: