wtorek, 28 kwietnia 2009

E. Wnuk-Lipiński "Wir pamięci"

Edmund Wnuk-Lipiński „Wir pamięci” (1979)

Pierwsza część trylogii o Apostezjonie jest całkiem inna w duchu, niż część trzecia („Mord założycielski”). Łatwo by nawet wysnuć stąd refleskę o różnicy w mentalności lat 70. i 80. Z takiego porównania wynikłoby, że lata 70. to jeszcze epoka heroicznej, czy niewinnej, nowoczesności, gdy tymczasem lata 80. to już rozczarowana i doświadczona po-nowoczesność. Futurystyczna dekoracja ukazuje się nam w pełni swej wspaniałości i doskonałości – wynalazki techniczne (bezgłośne ekwiparty, psychotropy, dystrybutory żywności) czynią życie łatwiejszym i wygodniejszym, pozbawionym egzystencjalnych trosk, a społeczeństwo funkcjonuje (pozornie) bez zarzutu, poddane śmiałym planom specjalistów od nauk ścisłych i społecznych. Rzeczywiastość jeszcze się nie rozpadła, jej barwna nowoczesna fasada wciąż stanowi niewzruszony monolit. Jedynie gdzies pod spodem, w strefie cienia ukrywają się i rozwijają inne wersje wydarzeń, inne alternatywne rozwiązania. Dlatego też w fabule „Wir pamięci” przypomina paranoiczne książki P.K. Dicka. W tej powieści autor znacznie więcej miejsca poświęca psychologii jednostki, wewnętrznym podróżom bohaterów, różnicom w ich charakterach, przemianom i reakcjom psychicznym.
A jednocześnie to społeczeństwo naprawdę działa w opraciu o ówcześnie znane metody socjotechniczne oraz wytyczne planistów i urbanistów, antropologów i socjologów. Widać, że autor rzeczywiście chciał dowieść użyteczność socjologii dla rozwoju ludzkości (służby specjalne Apostezjonu posługują się takimi pojęciami, jak: „budżet czasowy”, „matryca genetyczna”, albo „socjogram”). A jednak naprzeciw pragmatystom stają temporyści – subkultura ludzi zauroczonych nie-nowoczesną, nie-ekonomiczną i nie-funkcjonalną przeszłością. Temporyści przypominają nieco hippisów z ich negacją praktycznych wartości, dążeniem do zakładania zamkniętych wspónot i poszukiwaniem dróg „głębokiej wymiany międzyludzkiej”. Co prawda temporyści noszą szare garnitury, podczas gdy reszta Apostezjończyków ubiera się w kolorowe kombinezony i tuniki...
Powtarza się natomiast mechanizm narracyjny – tutaj także fabuła jest pretekstem do rozważań i dywagacji (ktoś będzie musiał kiedyś przeanalizować tę pretekstualność fabuły... czy w tym mechanizmie nie kryje się jednak jakiś głębszy sens?). Bardziej jednak niż esej filozoficzny jest to rodzaj moralnego podręcznika przetrwania w świecie, w którym granice człowieczeństwa ulegają rozmyciu. W tym coraz bardziej niepewnym świecie (fasada już wygina się i zaraz pęknie) rozgrywa się walka o zachowanie człowieczeństwa. I wiele wskazuje na to, że rdzeniem owego człowieczeństwa jest właśnie walka. Dynamika i ekspresja istnienia.

* * *

Brak komentarzy: