czwartek, 10 stycznia 2013

Pod skórą czasu


 Czas nie jest nieskończoną linią prostą, sferą podzieloną na równe odcinki, czy pionową spiralą. Według mnie, czas przypomina bezkresne rozlewiska z odnogami, zatokami i ukrytymi nurtami, pełne głębin, mielizn i wewnętrznych prądów, płynących w różnych kierunkach, które niekiedy przyspieszają, niekiedy zwalniają, a niekiedy zanikają...

* * *

   "Henri Bergson (1913, 1988) odróżnia temps i durée, przy czym ten pierwszy to czas ilościowy i podzielny na jednostki przestrzenne. Bergson krytykuje jednak takie uprzestrzennione pojmowanie czasu i dowodzi, że na wskroś "temporalne" jest durée lub przeżywane trwanie. Durée albo czas właściwy to czas stawania się. Należy widzieć ludzi jako będących w czasie i nie traktować czasu jako odrębnego żywiołu bądź zewnętrznej obecności. Czas to "przenikanie się" tylko na pozór oddzielnych momentów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości; w istocie każdy z nich przechodzi w inny, kiedy przeszłość i przyszłość rodzą się w teraźniejszości.
   Ponadto czas jest nierozerwalnie związany z ciałem. Ludzie nie tyle "myślą" czas rzeczywisty, ile faktycznie przeżywają go zmysłowo i jakościowo. Bergson twierdzi, że pamięci nie należy pojmować jako szuflady czy magazynu, ponieważ takie wyobrażenia wypływają z błędnej, opartej na modelu przestrzennym, konceptualizacji czasu. Czas nie jest "przestrzenny". Pamięć nigdy więc nie może być prostym przedstawieniem przeszłości i trzeba ją pojmować temporalnie. Jest bowiem nawarstwianiem się przeszłości nad przeszłością, co oznacza, że żaden element nie jest po prostu obecny, lecz zmienia się, gdy nieprzerwanie kumulują się nowe elementy.
(...)
   W ramach swojej krytyki "uprzestrzennionej" koncepcji pamięci jako "szuflady" Bergson uprzywilejowuje czas wobec przestrzeni i traktuje tę ostatnią jako abstrakcyjną i ilościową. Jednak w ujęciu Bergsona trwanie jest poniekąd odcieleśnione i zaniedbana zostaje jakościowa natura przestrzeni. Gaston Bachelard (1975) próbuje zaradzić temu Bergsonowskiemu problemowi, rozwijając koncepcję przestrzeni jakościowej i heterogenicznej, nie zaś abstrakcyjnej, pustej i statycznej. Stara się na powrót wpisać tak pojętą przestrzeń w szeroko rozumianą Bergsonowską koncepcję czasu. Jego zdaniem przestrzeń jakościowa, zmysłowa i przeżywana powinna mieć centralne znaczenie dla Bergsonowskiego czasu. Teza Bachelarda składa się z trzech elementów.
   Po pierwsze, Bachelard  twierdzi, że fenomenologia zajmuje się doświadczaniem obrazu w jego "oddźwięku", a nie od strony jego wizualnego oddziaływania. Używa więc raczej metafory słuchowej niż wzrokowej, odwołując się do idei fal dźwiękowych. Pojęcie oddźwięku wskazuje na ruch między podmiotem a przedmiotem, który uniemożliwia wszelkie jasne odróżnienie ich od siebie. Metafora ta implikuje bezpośredniość przejścia między podmiotem a przedmiotem, z czym nie mamy do czynienia w przypadku wizualnej metafory pamięci. Bachelard określa swoją pracę jako ontologię "oddźwięku" (1975).
   Po drugie, Bachelard szczegółowo rozważa naturę "domu" i twierdzi, że nie można go postrzegać jedynie jako przedmiotu czysto fizycznego. W szczególności jest to miejsce, w którym można puszczać wodze wyobraźni i marzyć na jawie. Dom jest też metaforą intymności. Domy są w nas, a my mieszkamy w domach. Poza tym wszystkie rodzaje przestrzeni, takie jak dom, w którym ktoś się urodził, są wypełnione śladami pamięci. A przynależność ta płynie z materialności konkretnego miejsca. Kevin Hetheringhton (1995) tak oto przedstawia perspektywę Bachelarda: "Zapach prześcieradeł w szafie, pochyłość schodów do piwnicy, farba wyskubana z krawędzi parapetu w chwili dziecięcego znudzenia, wszystko to staje się materią naszych wspomnień [...]. Mieszkać [...] to przywoływać z przeszłości w marzeniach i pamięci rzeczy dawno zapomniane i żyć w echach ich zapamiętanej bliskości".
   Ponadto - zdaniem Bachelarda - samo trwanie czasu, które interesuje Bergsona, zależy od tego rodzaju przestrzennej specyfiki. Przestrzeń jest niezbędna, aby nadać czasowi jakość. Albo, jak powiada Ann Game (1995), "przestrzeń przekształca się w taki sposób, że umożliwia wspomnienie". A zatem przestrzeń, taka jak dom, gra szczególnie ważną rolę w kształtowaniu i podtrzymywaniu pamięci. Jest schronieniem dla marzeń. Jest przestrzenią metaforyczną, w której działa czas Bergsonowski.
   Po trzecie, w ujęciu Bachelarda pamięć jest nieredukowalnie ucieleśniona. Zwłaszcza nasze ciała nie zapominają pierwszego domu, w którym zamieszkujemy. Bachelard (1975) mówi o "namiętnym związku" ciała z tym pierwszym domem. Jego atrybuty są w nas fizycznie wpisane. Według Bachelarda wspomnienia są zlokalizowane materialnie, a więc i czasowość pamięci ma zakorzenienie przestrzenne. Innymi słowy, Bachelard uprzestrzennia czasowość pamięci. Domy przeżywa się za pośrednictwem ciała i jego wspomnień (Game 1995). Bez przeżywanej przestrzeni nie byłby możliwy przeżywany czas trwania".

(John Urry "Socjologia mobilności". Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 163-165)

* * *

Brak komentarzy: