sobota, 2 maja 2015

Rozmyta tożsamość, wyrazista różnica

Rozmyta tożsamość, wyrazista różnica

Od zawsze miałem problem z identyfikacją. Przed oczami staje mi długi, dziwaczny korowód. Te wszystkie grupy społeczne, z którymi dotąd nie mogłem się zidentyfikować ani utożsamić. Wszystkie towarzystwa, na marginesie których pozostawałem; dryfowałem na ich orbicie, ledwo zauważalny, jak ciemna gwiazda albo zdewastowany satelita. Całymi wieczorami mogę kroczyć wzdłuż tych niewyraźnych szeregów, zaczynając od końca retrospekcję, w głąb swojego życia. Najpierw moja praca, towarzystwo krytyków i historyków sztuki, samozwańczy naukowcy, którzy zamknięci w kole swoich zainteresowań, nie dostrzegają innego świata. Oddalają się coraz bardziej, izolują się i zamykają w swoich wieżach z kości słoniowej, sycąc się swoją alienacją, odpadają w coraz bardziej odległe rejony abstrakcji. Ale ktoś musi wykonywać za nich brudną robotę.
Po drugiej stronie są ojcowie. Nie mogłem zidentyfikować się z facetami, którzy przychodzili na szkołę rodzenia, pewni siebie, dumni ze swojego ojcostwa, troskliwi, zapobiegliwi, pragmatyczni i sprytni. Nie mieszczę się w ich życiowej zaradności. Stoję z boku i patrzę, zdezorientowany. Przechodzą obok mnie opowiadając, co im udało się załatwić, jakie teraz mają problemy, jakie mają plany dla swoich dzieci i rodziny, jaką nową pracę podjęli, ile teraz zarabiają, jaki samochód sobie kupili.
Tym bardziej teraz nie potrafię zidentyfikować się z awangardowymi artystami, choć przesiadywałem w ich piwnicach, na strychach i w prywatnych galeriach. Różnię się od nich, nie jestem taki, jak oni, błyskotliwi, nieprzeciętni, nieprzewidywalni, bezkompromisowi, wyzwoleni, oryginalni. Roziskrzeni talentem i wdziękiem. Dalej działacze społeczni, choć tyle razy chodziłem na pikiety i manifestacje, gdzie zawsze stałem trochę z boku, patrząc, jak oni trzymają transparenty i wykrzykują hasła, walczą o słuszne sprawy, szlachetni, dumni i solidarni.
W całym swoim życiu od kogoś się odróżniałem, do czegoś nie pasowałem, od czegoś odstawałem. Choć pozostawałem w cieniu, na marginesie, w tle zwartej grupy. Pisarze i poeci, filozofowie, anarchiści, performerzy, punkowcy, giganciarze i improwizujący muzycy. Okultyści, zwykle dzieci z zamożnych, mieszczańskich domów, poczciwi aroganci ubrani w skóry, demonizujący każdy swój ruch i mitologizujący każdy swój krok. Barwni podróżnicy, radykalni buddyści, promienni adepci jogi.
Z kim jeszcze się nie identyfikuję? Od kogo jeszcze się odróżniam? O proszę, choćby ten mężczyzna, który stoi na przystanku. Każda różnica czyni mój własny obraz wyrazistszym.

* * *

Brak komentarzy: