Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Brytania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielka Brytania. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 sierpnia 2010

China Mieville "W poszukiwaniu Jake'a"


"Jest taki sposób patrzenia na świat - ciągnęła - który pozwala czytać z rzeczy. Jeśli spojrzysz na mur ochlapany smołą albo na kupę starych cegieł... można je w pewien sposób przestać zauważać. Jeśli się zna ten sposób, można się im dobrze przyjrzeć i odczytać ich sens. Można ujrzeć dwie rzeczy, które do tej pory tkwiły w ukryciu tuż przed twoimi oczami - rzeczy, na które się patrzyło cały czas, wcale nich nie dostrzegając. Tyle że trzeba wiedzieć, jak to zrobić. - Zaśmiała się wysokim nieprzyjemnym śmiechem. - Tego ktoś cię musi nauczyć. Trzeba więc zawrzeć odpowiednie przyjaźnie. Ale nie można zawierać przyjaźni, nie robiąc sobie przy tym wrogów.
Żeby zajrzeć wgłąb, trzeba się odpowiednio otworzyć. To, na co się patrzy, należy zamienić w okno, przez które można dostrzec to, co chce się zobaczyć. To, na co się patrzy, powinno stać się czymś w rodzaju drzwi".

China Mieville, opowiadanie "Szczegóły" z tomu "W poszukiwaniu Jake'a"

* * *

"Dworzec Perdido" był hipnotyczny i wizjonerski, choć nieco patetyczny i rozdęty, "Blizna" dość oryginalna, ale trochę niemrawa (szczerze mówiąc, to jej za dobrze nie pamiętam), "Żelazna rada" - dla mnie najlepsza z cyklu powieści o Nowym Crobuzonym - liryczna i wywrotowa, pełnokrwista piracka ballada. Ale zbiór opowiadań "W poszukiwaniu Jake'a" jest absolutnie niezrównany! Lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli fantastyki, nowej grozy, urban fantasy i literatury metafizycznej. Uważam, że ten tomik można postawić na równi z opowiadaniami J.L. Borgesa i E.A. Poe. Zresztą zacznijcie czytać pierwsze opowiadanie, "W poszukiwaniu Jake'a", i już nie odłożycie tej książki na półkę, dopóki jej nie skończycie - dopóki ona nie skończy z Wami...

http://www.sklep.gildia.pl/literatura/139722-china-mieville-w-poszukiwaniu-jakea-i-inne-opowiadania


* * *

piątek, 19 marca 2010

J.G. Ballard


"Choć o tym nie wiedzieli, skromni mieszkańcy tego prowincjonalnego miasteczka byli w rzeczywistości egzotycznymi stworzeniami morskimi o pełnych snów mózgach wodnych ssaków"

J.G. Ballard "Fabryka bezkresnych snów"

http://www.ballardian.com/

* * *

środa, 6 stycznia 2010

China Mieville "Żelazna Rada"


China Miéville „Żelazna Rada”
(2004, tłum. pol. Tomasz Bieroń 2009)

Bodaj najlepsza z przetłumaczonych dotąd powieści tego angielskiego autora. Niezwykły, mroczny i pociągający świat Nowego Crobuzon tutaj, w tej książce został opisany z poetycką intensywnością. Ogromne, przytłaczające miasto pojawia się zaledwie dygresyjnie, i może właśnie dlatego jeszcze bardziej rozbudza wyobraźnię. Wszystkie rasy – ludzie, vodyanoi, khepri, ludzie-kaktusy – pojawiają się w sposób tak naturalny, że nagle czujemy się zadomowieni w tym dziwnym świecie o innym kalendarzu, innej kosmologii, innej fizyce i biologii.
Z totalitarnego miasta Nowe Crobuzon, miasta, które wykorzystuje „taumaturgię” i archaiczną technikę do kontrolowania swoich obywateli, wyrusza ekspedycja, która ma wybudować linię kolejową przez cały niezmierzony kontynent. Robotnikami w większości są prze-tworzeni, nieszczęśni przestępcy, którzy w ramach kary zostali potwornie okaleczeni genetycznymi i technologicznymi modyfikacjami ciała (ludzie połączeni z maszynami parowymi albo oszpeceni dodatkowymi organami). A jednak pracownicy buntują się, porywają pociąg i zaczynają szaloną wędrówkę przez niezbadany kontynent jako Żelazna Rada, pociąg wyzwolonych. Jednocześnie w Nowym Crobuzon wybucha rewolta przeciw metafizycznemu terrorowi milicji, skupionej wokół Szpikulca i Dworca Perdido, dwóch gigantycznych meta-budowli...
Wyobraźnia Miéville’a sprzeciwia się fizyce i biologii z fascynującą, czasem spotworniałą intensywnością godną literatury transgresji. Jednocześnie autorowi udaje się osiągnąć modernistyczną „wzniosłość”, poetycką kategorię estetyczną sprzeciwiającą się drobnomieszczańskiemu realizmowi. Groza, niezwykłość i wspaniałość wypływają z tych przerażających i zmysłowych obrazów, składając się na rewolucyjny monumentalizm, gniewność i buntowniczość tej wizji alternatywnej rzeczywistości. Wspaniała lektura.


Część Ósma: Przetworzenie, Rozdział Dwudziesty dziewiąty:
„Z resztek drewnianych podłóg, świadków czasów, kiedy ten dziedziniec był zamkniętym budynkiem, wyrastały cyklopowe mury, przy których czuli się jak kukiełki. Cała ich powierzchnia była pokryta spiralami. Rosnąca do góry gęstwina, wysoka jak baldachim. Niektóre helisy były zawikłane i splątane jak kępa jeżyn, inne podobne do najprostszych wzorów na muszli ślimaka. Tysiące. Owoc wielomiesięcznego trudu. Cutter wypuścił powietrze z płuc. Od samej góry ściany schodziła jedna czarna linia, przez las piktogramów. Spirala wskazująca to miejsce.
(...)
Spiral Jacobs wibrował, a wraz z nim powietrze wokół niego. Setki kształtów zaczęły się wypowijać z nicości. Cutter zobaczył mleczną plamę, kataraktę, która zbryliła się perystaltycznymi ruchami i przybrała postać upiornego trojnożnego stołka kuchennego, który wisiał nad czołem Jacobsa. Obok unosił się niespotykanie duży owad, kwiat, garnek, dłoń, świeczka, lampa – wszystkie zjawieńce, które straszyły nowe Crobuzon.
Wyglądały na niedogotowane, niedokończone i bezbarwne, Kiedy Cutter podszedł bliżej, zaczęły się obracać i nawzajem okrążać – niemożliwie skomplikowana interpretacja bezgłośnych spiralnych dróg. Nie zderzały się ze sobą i nie stykały, kręciły piruety wokół głowy Spiral Jacobsa. Wir zwykłych rzeczy, spotworniała codzienność.”

linki:
http://www.depauw.edu/sfs/interviews/mievilleinterview.htm
http://crookedtimber.org/category/mieville-seminar/
http://www.nplusonemag.com/fantasy-remade-china-mi-villes-new-crobuzon-novels

* * *

czwartek, 2 października 2008

Jeff VanderMeer "Miasto szaleńców i świętych" 1997

(okładka)

Jakie naprawdę jest Ambergris, Miasto Szaleńców i Świętych?
To Miasto kamienne i muliste, szczególnie u stóp kamiennych pylonów mostów, w porze odpływu, kiedy w błocie leżą wielkie czarne kałamarnice,
Miedziano-czerwone, na jego bruku wyrastają ogromne czerwone grzyby ścinane przez służby miejskie,
Barokowe i romantyczne, wnoszące się u błotnistego ujścia gigantycznej rzeki Moth,
na perfyreriach Kalifatu.

W zaułkach i podziemiach czają się grzybianie, dawniej zwani "szarymi kapeluszami". Dawni mieszkańcy tamtych terenów, obecnie pełnią najpośledniejsze role, ale budzą też zabobonny lęk, związany z nieodległym okresem Ciszy, kiedy to nagle zniknęli wszyscy mieszkańcy miasta...

Egzotyczną codzienność miasta przerywają cykliczne Festiwale Słodkowodnych Kałamarnic, frenetyczne święto o niejasnym rodowodzie. Z życiem Kałamarnic Królewskich związany jest byt miasta, to ogromne zwierzę - dochodzi do pięćdziesięciu metrów długości i dwóch ton wagi! - jest źródłem większości surowców, od mięsa do skór i atramentu. Tajemnicza symbioza ludzi i kałamarnic objawia się kałamarotropią - paranoją upodabniania się do kałamarnicy...

Jednym słowem, surrealistyczny Dickens. Albo inaczej: o ile James Joyce w Ulissessie próbował zapisać strumień pojedynczej świadomości, Thomas Pynchon w Tęczy grawitacji spisywał rejs przez podziemną rzekę naszej zbiorowej podświadomości, o tyle Jeff VanderMeer w Mieście... nakreśla granice naszej baśniowej wyobraźni. I to w wielkim stylu. Potrafi opowiedzieć dramatyczną historię jedynie za sprawą komentarzy do wyimaginowanej bibliografii.


Jeff VanderMeer Miasto szaleńców i świętych. Solaris, Stawiguda 2008.