wtorek, 25 maja 2010

Symbioza


*
Prawo jazdy: nowy wymiar życia. Symbioza z maszyną.
Delikatnie naciśnij, zmień bieg, popuść, dodaj gazu. Nie za mocno, nie za szybko. Kręć, patrz, naciskaj.
Uczą nas obsługi maszyny, potem zasad życia z maszyną. Jednak to wszystko trzeba opanować intuicyjnie, uwewnętrznić, „wcielić” w życie. Zapamiętać cieleśnie, na poziomie organicznym. Uwierzyć w to. Czuję się jak na lekcjach religii, neofita w świecie zahipnotyzowanych prędkością.
Związek z maszyną jest niemal erotyczny. Gładkie, wahadłowe ruchy, dopasowanie, elastyczność, zmysłowa uważność.
Symbioza ciała i psychiki z mechanizmem. Ścisła odpowiedniość.
Natura to rozpad i zgnilizna, przypadkowość. Ideał to połączenie człowieka i maszyny.
Linia ciągła przerywana światło wolniej światło prędzej.
Pasy jezdni, mgnienie oka, zawieszenie uwagi.

* *
Mechaniczny sen.
Kabel prosto od mojej głowy do laptopa. Pobieram dane. Błękitne światło z routera. Skanuje źrenice.
Lubię bywać w McDonald’s. Czuje się tam, jak prawdziwa biochemiczna, miękka maszyna.
Do dziś żałuję, że nie udało mi się wymienić mojego obojczyka na tytanową rurkę. Jak w tym opowiadaniu Lema, mógłbym wymienić swoje organy na sztuczne implanty. Aż wreszcie stałbym się maszyną.
Doskonałe maszyny przemierzają swoje doskonałe drogi. Maszyny zapatrzone wewnątrz siebie, naoliwione, błyszczące owale, obłe krągłości, sprężyste, sztywne i jędrne. Ich erotyczne, gładkie ruchy.
A ponad nimi zmniejszająca się perspektywicznie szachownica dachów i okien. Parasole, samochody, jezdnia, wreszcie obłoki, nieokreślone, zmienne.

* * *

"Crash". Reż. D. Cronenberg

Brak komentarzy: