sobota, 21 lutego 2015

Kolczaste ruiny


Kolczaste ruiny

Przeczytałem w internecie, że prawicowi redaktorzy oskarżyli Zbyszka Liberę o szydzenie z holocaustu. W swojej serii zdjęć Libera wyprodukował współczesną stylizację słynnego zdjęcia z wyzwolenia obozu koncentracyjnego. Wycieńczeni więźniowie stoją za drutem kolczastym. Libera do zdjęcia wykorzystał wszystkie warszawskie spady, największych looserów z ówczesnej alternatywnej Warszawy. Znalazłem się tam i ja. Jak do nich dotarł? To proste. Zatrudnił Monikę Będowską, która zna się chyba ze wszystkimi warszawskimi obibokami. Staliśmy za drutem ze sznurka na dziedzińcu ówczesnych studiów i redakcji na Burakowskiej. To była pierwsza z sesji. Potem było ich znacznie więcej. Uczestniczyłem w czterech, pięciu sesjach. (Z Liberą spotykałem się w najdziwniejszych miejscach. W kuchni na imprezie u Zuzy Ziomeckiej, pod stodołą w Wolimierzu na stacji Kliniki Lalek. W Sali Laboratorium CSW).
Byłem na innych sesjach Libery. Autobusem jechaliśmy pod Kazimierz Dolny. Staliśmy wtedy w deszczu i w błocie. Potem gdzieś wokół płonącego samochodu na boisku jakiejś wiejskiej szkoły, wreszcie ta sesja nomadów na końcu świata, nagrywana gdzieś na nieukończonej obwodnicy wokół Gostynina. To potem znalazło się  przetworzone w książce.
Aha, była jeszcze jedna sesja. Na parkingu za dawną mleczarnią, przy Towarowej, tam gdzie był klub Rybki. Te zdjęcia Libery kojarzą mi się z Wolą. Jest surowa i zdziczała, poczerniałe ceglane mury a wokół kolczaste chwasty, zakręcone parkingi i szemrane oblicza. Zapach dymu z komina, stare ceglane domy, słońce ponad drutami i spadzistymi dachami, bladawe piękności na tle porysowanych murów. Stare odłamki historii, garaże i kamienice, gołębie na dachach i łyse drzewa, zardzewiałe słońce ponad nimi, wszystkie budynki zmurszałe i podupadłe z charakterem, jak odłamki dawnego życia, krąży się  wśród ruin, aż do dna historii, jakieś powstania listopadowe i szturmy. Krążę tam o zachodzie słońca. Kiedyś muszę napisać o tym więcej.

* * *

Brak komentarzy: