poniedziałek, 8 lutego 2010

Notatki z frontu


"Władza deprawuje każdego" (zasłyszane).
Czy może być bardziej amoralna władza, niż władza dawania życia?

Znany mi świat pogrążył się w kobiecej agresji. Jak szybko zmienił się układ sił: jestem otoczony agresywnymi, narcystycznymi, apodyktycznymi, żądnymi władzy kobietami. Wszystkie zwalają na mnie swoje ciało i paplaninę: stosy rozgadanych, zapatrzonych w siebie ciał. Wszystkie zamieniają duchową potencjalność na zwierzęce istnienie, „pokazywanie się”. Wchłaniają w siebie wszystko, wszystko pokrywają śluzem swojej narracji.

Jestem wciąż poddany ich werbalnym i fizycznym inwazjom. Chcą mi zabrać moje symbole, moją artykulację, moją niepewność i nieokreśloność. Mój namysł, chwilę między wdechem a wydechem.

Uciekam w sen, w wieczne stawanie się, we „wszystko jeszcze przede mną”. Codzienna konspiracja. W maksymalnie wrogim, agresywnym środowisku odpływam jak najdalej myślami, albo ukrywam się w snach. Wymyślam fantastyczne światy, wymyślam przeszłość, alternatywną teraźniejszość – to, co nie może stać.

Na pewno nie oddam swojej niezależności i potencjalności za wszystkie przyjemności tego świata.

Mogę się zmienić, a i tak pozostanę sobą. Nie mogą tego pojąć, i to tak bardzo je drażni.

O, jakie to niepopularne.

W najgłębszym zakamarku swojego umysłu pozostawiam pustą przestrzeń. Nie jest okrągła, ma kształt rombu. Nie ma w niej nic ludzkiego: pragnień, emocji, oczekiwań, potrzeb, kompleksów, bólów, żalów, dokonań, satysfakcji. Są pojęcia na tyle abstrakcyjne, że nie mają nawet odniesień do tego świata. A więc tę przestrzeń wypełniają inne pomniejsze (choć równie nieskończone) przestrzenie. Najważniejszą jednak jest spacja – wolne miejsce, które pozwala przestawiać i układać punkty/pojęcia/przestrzenie w nieskończonych permutacjach. Przenikam je, niczym impuls elektryczny.

Nieujarzmiona wężowa siła: nie można jej pokonać, ponieważ nie istnieje. Staje się. Jak słowo.

O, jakie to niepopularne.


* * *

Brak komentarzy: