poniedziałek, 11 stycznia 2016

8. Droga bez końca





8. Droga bez końca

Ojciec, Matka i Dziecko szli wciąż dalej. Co mijali po drodze? Palmy, kaktusy, pola trzciny i kukurydzy, akacje, krzewy, stada krów i osłów, kondory i orły, flamingi na słonych, piaszczystych rozlewiskach. Małe wioski pomiędzy stromymi, skalistymi górami, warsztaty samochodowe i fabryki, figurki Matki Boskiej wtopione w krajobraz. Mijali autobusy i samochody pełne współczesnych mieszkańców tego lądu, śniadych, niskich i grubych, ogłupionych serialami telewizyjnymi, polityką i sportem, ubranych kolorowo i krzykliwie, umalowanych i uperfumowanych analfabetów. Ostatni rdzenni mieszkańcy tych ziem żyli jak włóczędzy, zepchnięci na pobocze Wielkiej Drogi. Sypiali w hamakach rozpiętych na parkingach i sprzedawali ręcznie wykonane ozdoby na dworcach autobusowych, okrywali się starymi kocami, chowali niemowlęta w kartonowych pudłach i zbierali odpadki ze śmietników.
W trakcie swojej podróży Ojciec, Matka i Dziecko przeżyli wiele przygód. Musieli walczyć z chorobami, utknęli na pustkowiu. Rozdzielili się, a potem wrócili do siebie. Razem podróżowali wciąż dalej. Ojciec i Matka zmienili się w trakcie podróży. On zaczął doceniać to, co już posiadał, zamiast podążać za nierealnymi fantazmatami. Ona stała się bardziej otwarta na jego szalone pomysły. Dziecko poznawało świat. To, co było dotąd słowami legendy na mapie, stało się realnymi, niepowtarzalnymi miejscami: Orinoko, Andy, Kordyliery, Karaiby, Gran Sabana. Jednak odkąd Dziecko poznało świat, zaczęło martwić się o swoich Rodziców.
Podążali nad morze. W czasie wędrówki stali się Lustrzanymi Ludźmi, odbijającymi wrażenia, gesty i słowa. Szli nad wybrzeże idealnie lazurowego Morza Karaibskiego, aby zmyć z siebie brud przeszłości i kurz drogi. Pobladli i wycieńczeni, pośród śniadych i krępych ciał osadników byli jak półprzezroczyste wodne stworzenia. Czysta esencja człowieka.

* * *

Brak komentarzy: