poniedziałek, 13 lipca 2009

Rozdroże

(fragment poematu "Rozdroże")

Pragnę wywoływać imiona
z wiatru wiejącego na Rozdrożu,
z błota przeszłości z wieczora
z zapowiedzi poranka.

Wskrzeszać imiona z pamięci,

choć nie wszystkie zapisały się w pamięci.

Ab. Ko. Wi. Ad. Zu. Ni. Moz. To. Mob. Aw.
imiona wskrzeszane z pamięci,
choć nie wszystkie zapisały się w pamięci.
Jak proporczyki na wietrze jak liście drzew,

jak rozrzucone patyki i kamyki jak pióra i kości,

jak wciąż obracająca się kostka rubika;
układy kamyków układanki układy czcionek na matrycy.
Każde imię to jedna sylaba Wielkiego Imienia,

każde serce to jeden znak Wielkiego Szyfru. Jesteś znakiem.


Z Ab. na trawniku pomiędzy blokami, wczepieni w ziemię, zawieszeni ponad niebem, zaglądają w kosmos;

Ko., kiedy pochyla nad nimi głowę;

Wi., w nocy rozbija szybę witryny jubilera, pijany spirytusem i miłością do jakiejś blondynki;

Ad., która wciąż z daleka czasem się uśmiecha, a czasem płacze;

Zu., jej blada twarz obracająca się w nocnym świetle jarzeniówki, pośród tłumu biegnących dokądś dresiarzy;

Ni., nakrapiane lato na ogródkach działkowych, rozpala ognisko między połamanymi ławkami, wśród swoich obrazów i ze swoim fletem;

Moz., stare niedobre czasy, przeguby rąk obwiązane bandażami;

To., przybity do ziemi jednocześnie palącym słońcem, pod którym mieszka i ciężarem mrożonego mięsa, które dźwiga w pracy, a jednak jakimś cudem wciąż pogodny;

Mob. za kierownicą samochodu, siostrzyczka nocy, skamieniała w blasku dnia;

Aw. wygięta w tył, wśpiewująca się jakby w cały rozgwieżdżony firmament;

Wciąż z Ab. ukryci pod niebem, na zboczu wzgórza zaglądający we własny kosmos.


Mil. Pem. Wł. Go. Zo. Pa. El. Jo. Da.

Każde imię to jedna sylaba Wielkiego Imienia,

każde serce to jeden znak Wielkiego Szyfru. Jesteś znakiem.

Znaki wchodzą w związki z innymi znakami,

gramatyka namiętności fascynacji miłości zazdrości obojętności,

składnia związków sympatii przyjaźni niechęci współczucia litości.

Serca splatają się z innymi sercami a tamte z następnymi,

jak rytmy bębnów pulsowanie świateł wystukiwane numery

podświetlone przyciski telefonu galaktyki gwiazd i globów,

jak pulsujące banieczki, jak musujące bąbelki.

Mil. na poręczy balkonu jedenastego piętra, odlewa się na to ociemniałe miasto, z maską obojętności na twarzy;
Pem. mocuje się z własną siłą po drugiej stronie barierki mostu, zwisając nad ciemną, spienioną wodą, z maską straceńca;
Wł., zjawia się nagle w największy deszcz, prowadząc jedną ręką rower, z urwanym pedałem w drugiej, jak upadły miejski anioł;
Go., zawsze taka kolorowa, aż ten jeden jedyny raz kompletnie na biało;
Zo., jak negatyw drapieżnego kruka;
Pa., jego twarz jak uśmiechnięta kostucha;
El., na kamienistej górze ponad brzuchem Molocha, wyjaśnia przedziwne reguły przetrwania w tym zatłoczonym morzu dusz;
Jo., jak przygląda się życiu zza swoich miedzianych włosów, na ławce przed starą chałupą, na murku nad Wisłą, czy za swoim własnym stołem;
Da., empatia, wdzięk i niezdarność, jak dobra chińska herbata, która przywraca równowagę...
...i tyle tyle tyle tyle innych zapomnianych, pominiętych, tych które wciąż przechodzą,
Albo są zbyt blisko, albo jeszcze ich nie znamy, bo czekają w przyszłości.

Ab. Ko. Wi. Ad. Zu. Ni. Moz. To. Mob. Aw.
Mil. Pem. Wł. Go. Zo. Pa. El. Jo. Da.
podświetlone przyciski telefonu galaktyki gwiazd i globów,
jak pulsujące banieczki, jak musujące bąbelki.
Lecz ta historia nie może się skończyć,
Wielkie Imię nie zostanie wypowiedziane,
bo każde jedno serce lgnie do drugiego a drugie chce się łączyć
z trzecim a trzecie z czwartym a przychodzą wciąż nowe,
galaktyki gwiazd i globów, pulsujące banieczki,
musujące bąbelki unoszą się ocierają się o siebie

aż po horyzont musujące lustro morza dusz.

I nagle spieniona fala rozbija się o brzeg!


A głębiej,
jeszcze głębiej,
na samym dnie
rozkołysanego morza dusz,
żywy rdzeń światła
siedzi za biurkiem
i spisuje imiona zaledwie imiona,
układa indeks kosmosu
układa indeks Wielkiego Snu.
Bo przecież wciąż nas spowija
ten sam sen

sen ten sam

nas spowija wciąż.

* * *

(napisane przed 2005 r.)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

my favourite

eRefeN pisze...

merci bien.
tez go lubie.
chociaz duzo zlego musialo sie stac, zebym to napisal.